Groźne (in)sekty

jeh8_0

Odświeżona wersja tekstu z roku 2013

Nie jest dobrze. Istnieją sekty, a sekty są dla duszy jak dla ciała insekty. W najlepszym przypadku upierdliwe – w najgorszym mogą zabić.

Jak wieść duszpasterska niesie sekty są niezwykle niebezpieczne, ponieważ duszę człowieczą mogą zaatakować nagle. W każdym miejscu, w każdym momencie. Wystarczy chwila nieuwagi, jakiś moment rozluźnienia, zwłaszcza na wakacjach i po człowieku. Był koleś i nie ma kolesia. Atakuje go sekta, kradnie duszę i myk – zamiast sympatycznego ziomka mamy zombiego. Tak wygląda niebezpieczeństwo według specjalistów z ambony. Tym wszystkim (nie)dzielnym tropicielom nie przeszkadza fakt, że każda firma wyznaniowa ostro walcząc o abonenta, uważa każdą inną „religię” właśnie za sektę. I to właśnie ten aspekt sprawia, że zamiast zbliżyć się do prawdy ambonauci sami również grzęzną w sekciarskim bełkocie.

A sytuacja jest groźna. Stan zagrożenia narasta. Groźba wisi nad każdym. W niebezpieczeństwie są wszyscy, a więc nie ma żartów.

Nie pozostaje zatem nic, tylko się pomodlić. Żartowałem. Możemy przecież zamiast bezmyślnie klęczeć rozłożyć problem na czynniki pierwsze i uporać się z sekciarstwem.

I dlatego najlepiej będzie omówić problematykę profesjonalnie. A więc zrobimy wiwisekcję, na jakimś powszechnie znanym przykładzie, aby wypracować naukową definicję sekty oraz udowodnić jej olbrzymią szkodliwość społeczną.

Jako nienależący do żadnej sekty jestem w pełni obiektywny. I nienawidzę wszystkich sekciarzy po równo aby żadnego nie dyskryminować.

Ale mimo to żeby jednak nie było później niedomówień, że bacologia jest jakaś czy ja wiem… selektywna, że kogoś tam nie lubi, że jest tendencyjna, pełna uprzedzeń, że nie toleruje jak trzeba czyichś zabobonów lub przesądów, dlatego ten artykuł będzie miał zupełnie inną formę. Wyjątkową.

Otóż, aby uniknąć niesprawiedliwych, bacofobicznych posądzeń, uroczyście ogłaszam:

Drogie duszyczki szukające zbawienia, opętane baranki boże i łatwo(wierne) lecz poczciwe czereśniaczki, pozwólcie się uroczyście zaprosić na pierwszy taki, a więc bardzo historyczny artykuł na świecie. Artykuł interaktywny.

Będzie to bowiem pierwszy na Ziemi tekst, na którego najważniejszą treść, nikt inny tylko wy, będziecie mieli osobisty wpływ i decydujące słowo. Tak, tak, to wy wszyscy, a konkretnie to ty udręczony sektami człowieku, który to teraz czytasz, wybierzesz sobie ową przykładową sektę, którą omówi potem moja skromna ekscelencja. Albowiem zaprawdę powiadam wam, sektów jest jak mrówków i tak w zasadzie to oprócz SOLARIUM KGB (Słowiańskiego Ortodoksyjnego Luźno Apokaliptycznego Radykalnego I Ultra Magicznego Kościoła Guru Bacystycznego) to na tym umęczonym świecie są wyłącznie sekty. Tylko u bacy zero tacy. Piekła też nie ma. Wszyscy walą żubra, biegają na golasa i idą do raju – nikt nie jest potępiony i przegrany.

Jest to bardzo ale to bardzo przełomowa chwila a zatem chyba już wiadomo co robić: matki mocno przytulają niemowlęta do piersi a silni mężczyźni odpalają papierosy. Ale to jeszcze nie wszystko, bo aby i ciebie człowieku nikt w przyszłości nie posądził, że jakiejś tam sekty nie lubisz, niech o wyborze tej sekty zadecyduje ślepy los, czyli rzut monetą wykonany przez anonimowego nikomu nieznanego człowieka, który akurat tu sobie zajrzał, aby przetrawić ten artykuł.

Dlaczego akurat rzut monetą?

Zaprawdę, powiadam wam jest tak, albowiem żyjemy w Polsce a rzut monetą potrafi wykonać nawet katolik. W końcu, przez całe swoje boziobojne życie, z uporem fanatyka trenuje tego typu chrześcijańskie rzutki. Katolik rzuca przecież poprzez trzy rzędy grzeszników. Czasami ponad głowami wyższych od siebie parafian. Nierzadko jest tak przez stłoczonych fanów trójcy świętej odcięty od koszyka, że nie ma szans przedrzeć się do piekiełka, wyszarpać darmowego wafla dla pokutników i włożyć pieniążek tylko zdesperowany przerzuca monetą chór, zestaw nagłaśniający i zawsze ale to zawsze trafia do celu. W archiwach Watykanu są udokumentowane przypadki udanego rzutu monetą poprzez tornado, drabinę Jakuba, plagę szarańczy, Morze Martwe, ulewę cegłówek spadających z drewnianej dzwonnicy oraz niezbite autentyczne dowody na to, że jeszcze na miesiąc przed stworzeniem Adama pan bozio osobiście wyplótł dla niego wiklinową tacę i bankomat na monety, aby Adam już od najmłodszych lat mógł się ćwiczyć w sporcie.

Niech zatem fachowy rzut monetą zadecyduje a będzie dobrze, czyli nikt nikogo nigdy potem o nic nie oskarży.

No i dobra – to tyle dolewającej otuchy do serca homilii, a teraz przekażmy sobie znak pokoju i poszukajmy jakiejś monety.

Czy masz już człowieku pieniążek?

Dobrze. No to teraz chuchnij sobie w niego, wykonaj szybki rachunek sumienia i… zapoznaj się z regulaminem. Zasady rzutu monetą są bardzo proste, gdyż najbardziej zależy nam na tym, aby prostej sprawy nie spier… nie zagmatwać. A prostota wygląda tak:

Jak wypadnie orzełek omówimy sobie sektę świadków jehowy

Natomiast jak wypadnie reszka omówimy sektę świadków jehowy

Gdyby moneta upadła na boku zajmiemy się sektą scjentologów

Jakieś pytania? (Gdyby jakieś były proszę nie zawracać niepotrzebnie mojej głowy ale przejść od razu do działu FAQ

NAJCZĘŚCIEJ ZADAWANE PYTANIA

– Dlaczego świadkowie są…?

– Ach… to po to, aby każdej sekcie dać uczciwą szansę.

– Ale dwa razy…?

– Dwa razy nie będziemy rzucać, to pewne. Wystarczy raz.

– Ale dlaczego i orzełek? I reszka… ?

– Ach, rozumiem. Masz pewnie w posiadaniu monety niemieckie – takie bez orzełka, prawda? W takim przypadku jak wypadnie hitlerek to będzie orzełek a jak wrona to reszka.

– Ale…?

– Ale co ale? Przecież to takie proste: gdybyś nie miał fenigów tylko monety z Rzymu to jest tak samo. Jak wypadnie janpawełek to będzie orzełek a kiedy janpawełek alb jakaś królewna angielska upadnie na twarz, to reszka…

– Ale… ale… dobra, ale co będzie jak moneta nie upadnie w ogóle?

– O, i to jest… to bo widzisz… eee… to… bardzo dobre pytanie. Tak więc… otóż jeśli podrzucona moneta nie upadnie w ogóle – i to jest ta bardzo wysoce prawdopodobna możliwość – to wówczas zajmiemy się sektą rzymskich katolików jako najbardziej spokrewnioną z cudami. Cudów bowiem żadnych ni ma, a jeśli podrzucona moneta nie upadnie to znaczy oczywiście, że ją przechwycił w locie jakiś nawiedzony numizmatyk. Numizmatyk może, zupełnie jak sekta, zaatakować człowieka zawsze i wszędzie – na skrzyżowaniu, w szkole, a zwłaszcza bardzo niebezpiecznie jest pod sklepem spożywczym, gdzie aż się roi od kolekcjonerów monet, podających się nierzadko za proroków odczyniających niestworzone cuda. To są oczywiście fałszywi mesjasze i fałszywe cuda, bo nawet początkujący iluzjonista może bez trudu zamienić monetę na żubra. Natomiast doświadczony czarodziej jak Copperfield lub Houdini może przechwyconą monetę przemienić nawet na wino w hermetycznie zamkniętym kartoniku.

No i uprzedzając kolejne dociekliwe pytania dodam od razu, że istnieje jeszcze bardziej prawdopodobna możliwość – ta, że rękę która chce podrzucić monetę strzaska spadający meteoryt z Plejad, którego nie dostrzegła w porę NASA. W takim przypadku zajmiemy się sektą new age z piątego wymiaru, która propaguje wymianę naukowo handlową z Plejadanami.

Oczywiście w ferworze ekscytującego losowania nie możemy też zapomnieć o najbardziej prawdopodobnej możliwości, tej oczywistej – kiedy podrzucona moneta upadnie prosto do uśmiechniętej jak kombinerki paszczy krokodyla, który wyłonił się ze studzienki kanalizacyjnej i na całą szerokość rozdziawił zębatą mordę. Gdyby moneta upadła w taki właśnie sposób i tak nieszczęśliwie, że nie możemy stwierdzić jak wypadło losowanie należy zaopatrzyć się w nożyce do blachy i otworzyć krokodyla. Albo nie otwierać i od razu zająć się sektą reptiliańską. To tylko sugestia, bo ostatnie słowo należy wyłącznie do ciebie i pamiętaj – to ty decydujesz czy otwierać krokodyla.

– Wszystko jasne? No to rzucaj nareszcie. I…? Jak wypadło?

– Świadkowie jehowy.

– O cholera…

– Co?

– Nooo…. proszę państwa, co za niespodzianka, liczyłem na mormonów lub baptystów… no ale cóż, skoro wypadło jak wypadło… zatem niech będzie wola niebios… w końcu gdyby bóg tak nie chciał, no to nie stworzyłby monety.

Świadkowie jehowy

Hmm…czyż nie brzmi to groźnie?

Brzmi a i owszem, bo można z przerażenia czknąć albo nawet ziewnąć…

Kim są? Skąd się wzięli? O co onym chodzi? Co głoszą? I dlaczego?

Dużo pytań, a więc zwięźle po kolei.

Świadkowie jehowy pochodzą z innego wymiaru. To przybysze z innej czasoprzestrzeni – tak ustaliła bacologia.

Konkretniej?

Oni wzięli się i zmaterializowali bezpośrednio z tej dziwnej, pełnej niezbadanych tajemnic pustej przestrzeni znajdującej się tuż za drzwiami.

Puk, puk – i nagle są. Tam gdzie jeszcze chwilę temu była próżnia.

I proszę zauważyć, że stało się to tak szybko, że nie wiadomo jak to się stało. W jednej chwili ich nie było, a w następnej jeb i są. Są (liczba mnoga) bo jak faceci w czerni, jehowcy zawsze pojawiają się parami.

Dlaczego?

Żeby jak by co i ktoś dał komuś w dzioba, był ktoś pod ręką na tego, na… świadka.

Tak więc oni są i jest to potwierdzone już miliony razy. I chociaż to nieprawdopodobne, za każdym jednym razem, natychmiast po materializacji zawsze chcą porozmawiać o biblii, o boziobogu albo ponownym nadejściu starego czerwia jehowy. Nigdy jeszcze nie przyszli omówić dziadowskiej ekstraklasy albo jeszcze bardziej dziadowskiej polityki. Zawsze tylko o czerwiach chcą pogadać.

Z reguły zatem kończą swoją misję w tej przestrzeni znajdującej się za drzwiami. Ale to co jest niezbadaną tajemnicą to fakt, że kiedy już są z powrotem w próżni, to nie rozmawiają o biblii albo o nadejściu czerwia. W ogóle nie rozmawiają i to naprawdę szokujące, bo przecież mogliby – jest ich przecież dwóch – do śmierci sobie o biblii z pasją rozmawiać, no tak czy nie tak? A jednak nie robią tego co oczywiste tylko wszystko… inne. To naprawdę jest zagadkowe.

Czym się zatem zajmują w przestrzeni za drzwiami, skoro nie chcą się nawzajem ewangelizować?

No cóż, do wojska nie wstępują, krwi nie oddają, nie cudzołożą, nie palą, ba nawet nie kradną jak normalni ludzie.

Okazuje się, że świadkowie jehowy większość czasu poza drzwiami spędzają na obozach szkoleniowych, gdzie intensywnie trenują dobijanie się do domów. Są to ściśle tajne ośrodki – dla innowierców absolutnie niedostępne – ale skromnie powiem, że udało mi się zdobyć zdjęcie jednego z tych obiektów.

Some open doors

Poligon świadków jehowy jest niesamowity, prawda? Biegają tam od rana do nocy jak naćpane chomiki. Niezmordowanie, po szesnaście godzin dziennie dobijają się do pozamykanych wrót. Oczywiście w pełnym ekwipunku, na grzbiecie mają pełne słowa bożego alpejskie plecaki, a pod płaszczami rulony Strażnicy, których łączna masa zagina czasoprzestrzeń. Na wieczór na obdarte kości palców zakładają gips i plastry i kładą się spać w trumnach. Tyle świadkowie.

A świadkowe?

Kobiety jehowe w tym czasie – jak ci od nieznanego żołnierza – stoją nieruchomo na warcie na głównych ciągach komunikacyjnych miasta. To te stare – którym mech i pleśń już pokryły nogi. Są pospolite jak gołębie i tak nieruchome, że coraz częściej używa się ich aby przypiąć rower jeśli się ma coś do załatwienia w centrum miasta. Młodsze jehówki natomiast patrolują ulice i rozdają ludziom pisma.

I cały ten wysiłek tylko po to, aby wślizgnąć się do cudzego domu. Z kompletnie niczym, czyli „słowem bożym”.

Brzmi nieszkodliwie, jednakże zapewniam – ten sielski obraz nieszkodliwych na pozór dewotów to tylko zmyłka. W rzeczywistości, kiedy się wpuści do domu świadków jehowy – to jakby wpuścić wilki do owczarni. Właściwie gorzej, gdyż wilki nie są jadowite a jehowcy owszem.

Poznajmy zatem PRAWDĘ o nich zamiast opowiastek dla debili, że nie piją, nie palą, nie przeklinają, nie molestują cudzych kobiet, etc.

Oto szczera definicja tej sekty.

Świadkowie jehowy – satanistyczna sekta bazująca na okultystycznej masonerii głosząca nadejście królestwa jehowy. Utworzył ją Charles Taze Russell, który podobnie jak twórca sekty mormonów był masonem 33 stopnia. Samozwańczy pastor Russell był zagorzałym syjonistą i to nie byle jakim – był jednym z autorów Protokołów Mędrców Syjonu. Tak, tak, to nie ktoś anonimowy tylko między innymi ten konkretny syjonista zaplanował grubo ponad sto lat temu stworzenie komunizmu, nazizmu, terroryzmu, zatrutych szczepionek i powszechnej lichwy czyli długu opartym na oszukańczych odsetkach.jeh1

Świadkowie jehowy, jak wszyscy wiemy mają swój organ Strażnica, w którym propagują swoje na pozór niegroźne zabobony. Że królestwo boziowe nadejdzie. Że owce będą się pasły z tygrysami. Że wszyscy będą się kochać szczęśliwie. Że nie będą już gryzły komary…jeh10

Ten organ jest przekładany na wiele języków, w tym polski, z oryginału angielskiego.

jeh2

W tym miejscu się zatrzymajmy przez chwilę, aby omówić to co mamy przed oczami albowiem gdzie jak gdzie ale u przesądnych do granic dewotyzmu, opętanych numerologią syjonistów, absolutnie nic nie jest przypadkowe.

I tak, w prawym dolnym rogu widzimy wschodzące słońce – to odwieczny symbol żydomasonerii. Wszystkie ich loże mają przecież nazwy typu: wielki wschód Francji, wielki wschód Rosji, wielki wschód Anglii, itp. Oni aż takiego bzika na punkcie wschodzącego słońca mają, że nawet okupowany rejon Palestyny nie nazywają zgodnie z geografią Afryka Północna, III Świat lub Kraj Rozwijający Się tylko… Bliski Wschód, nieprawdaż? I to pomimo iż ten kibu koczowników nie leży i nigdy nie będzie leżał na jakimś wschodzie. Okupowana Palestyna to północna Afryka i…?

I nic więcej.

W lewym górnym rogu widzimy natomiast krzyżyk w koronie czyli symbol templariuszy – pierwszych zorganizowanych w parabankową mafię lichwiarzy, którzy jeszcze w średniowieczu na poważnie się uwzięli aby wpędzić w długi wszystkich, a za wyłudzone pieniądze odbudować w Palestynie synagogę szatana. Mnóstwo niewinnych ludzi wymordowali. Szatan lub inaczej lucyfer jest dla koczowników nie tylko ojcem lecz wyłącznym bóstwem – o bardzo wielu imionach, o czym będzie poniżej.

Jak templariuszom wyszło?

Wiadomo z historycznych źródeł: mimo iż nagromadzili niebotyczne skarby – „ubogim rycerzom świątyni” oczywiście nic z tych planów nie wypaliło, bo król Filip Piękny, wysłał ich przy pomocy stosów prosto do papcia lucyfera po czym nakazał konfiskatę niegodziwie zdobytych majątków. I to był koniec europejskiej kariery templariuszy i bardzo żałosny acz widowiskowy koniec ich wielkich mistrzów, którzy skwierczeli na stosach aż gawiedź wyła z zachwytu. No bo bądźmy szczerzy, kto by nie wył na wieść, że wierzyciel smaży się i idzie prosto do piekła. Jednakże niedopałki templariuszy uciekły do Szkocji i tam założyły pierwszą współczesną masonerię – rytu szkockiego. Matkę wszystkich dzisiejszych masonerii. Ten symbol krzyżyka w koronie był bardzo długo tajnym znakiem, po którym świadkowie jehowy nawzajem się rozpoznawali.

W prawym górnym rogu jest natomiast symbol największej obediencji zakonu templariuszy w USA. To przesłanie znaczy „oni żyją”.

W lewym dolnym rogu jest tytułowa strażnica ale to CO ONA OZNACZA mówią tylko i wyłącznie najwcześniejsze wydania tej sekciarskiej literatury. Ot chociażby takie:

jeh3

Tak, tak, dobrze widać The Zions Watch Tower to nic innego tylko na polski Strażnica Syjonu. Organ zajudaizowanych do granic groteski syjonistów

Oto więc kompletna nazwa pisemka Strażnica. Alleluja!

No więc skoro już się podstawowe sprawy wyjaśniły możemy omówić przypadek świadków jehowy nieco głębiej.

Czym się zajmują?

Ano jak wieść niesie nie chleją, nie palą, nie cudzołożą i nie kradną, tylko łażą po domach z dobrą nowiną. Zwiastują nadejście końca świata, kiedy mają bóle miesiączkowe, albo Jezusa kiedy jest im sucho. Najlepsi są zdecydowanie w klimacie armagedonów przeróżnych. Papcio lucyfer czyli tam jehowa w wielkim stylu powraca i pali żywcem jak leci wszystkich jakimś napalmem z nieba. Uchodźcy ze spalonych miast idą z uśmiechem na jakąś szczęśliwą łączkę i… z tygryskami w berka siem bawiom. Wszyscy są szczęśliwi i się cieszom że jehowa spaliła wrednych sąsiadów spod trójki i tę panią z kiosku której waliło z mordy. Teraz wszyscy są szczęśliwi na łączce i nikomu nie śmierdzi z ryja. Tygrysom powyrastały worki trawiennie i nie jedzą owiec tylko trawę i się bawią z jagniętami. Jest bosko, jest przepięknie. Tylko świadkowie jehowy ocaleli. Alleluja. Pokrzywy kwitną dla nich nawet jesienią i wszyscy są szczęśliwi. Tak głosi ich najbardziej odlotowa nowina.

Świadkowie jehowy mają ich jednak duuuuużo więcej i aby nie pobłądzili w tych wszystkich wersjach mason pastor Russel napisał im:

jeh4

Oprócz masońskiego uskrzydlonego symbolu egipskiego bożka Amona, Ra który był bóstwem ciemności – takim dawniejszym diabełkiem – i do którego pastor czuł w związku z tym synowską nostalgię, podręcznik ten jest pełen wskazówek typu co jak i kiedy. Więcej na ten temat związków jehowców ze Starożytnym Egiptem tutaj:

http://www.piotrandryszczak.pl/piramida.html

Ta sympatia i symbolika bierze się stąd, że w starożytnym Egipcie, kiedy koczownia rządziła, zarówno piramida jak i kult ciemności pozwoliły jej odnieść sukces. Po przejęciu władzy w Egipcie, udało im się okraść ten kraj z całego złota, a mieszkańców wytruć przy pomocy „plag”, czyli broni biologicznej. No i w efekcie całkowicie wykasować z listy obecności ich mocarstwo. Większego sukcesu już nigdy później nie odnieśli – stąd ich uporczywe starania aby go powtórzyć.

A starają się i to uparcie – zarówno współczesne bojowe gazy trujące, jak i same komory gazowe to wynalazki czysto hebrajskie. Szans co prawda na sukces nie mają, gdyż współcześni ludzie nie są aż tak głupi jak by się to mogło wydawać i w odróżnieniu od Egipcjan są tego zagrożenia w pełni świadomi. Ale nie odbiegajmy od tematu bo zapomnimy co tam u świadków jehowy?

Ano łażą namolnie po domach i głoszą dobrą nowinę. Dobrą dla nich rzecz jasna. No i badają biblię. Już dwieście lat ją badają i niczego nie udało się na razie im wybadać.

Krąży co prawda pogłoska, że biblia i Protokoły Mycków Syjonu są napisane przez samego papcia lucyfera ale bądźmy racjonalni – to dzieła koczowników, czyli zwykłej prymitywnej mafii. Są na to dowody…

Na przykład biblijna historyjka o arce Noego. Ona jest przecież żywcem skalkowana z kilka tysięcy lat starszego od niej Eposu O Gilgameszu i jest tylko przerobiona na syjonistyczną modłę poprzez ubogacenie jej garścią hebrajskich superbohaterów.

Ich sekta tak intensywnie ewoluuje, że u świadków jehowy tylko jedno jest pewne – to że co dwa lata zmieniają datę końca świata, a co kwartał większość swoich koncepcji. Za czasów pastora Russella wychwalali pod niebiosa Wielką Piramidę w Gizie jako pomnik boży lub inaczej „biblię w kamieniu” a dziś jeb… i odżegnują się od niej jak diabeł od święconej wody głosząc jak zepsute katarynki, że Wielka Piramida to pomnik demonizmu. Więcej o tej piramidalnej schizofrenii jest pod tym linkiem:

http://www.piotrandryszczak.pl/piramida.html

Natomiast pastor Russell jako mason oczywiście piramidy nigdy się nie wyrzekł i nasza opowieść o nim kończy się tak, że chociaż się starał to niestety ale nie poszedł po śmierci prosto do papcia lucyfera na trwające wieczność męki. To znaczy jeszcze nie poszedł, bo najpierw musi spłacić dług wobec matki Ziemi, który zaciągnął żyjąc za długo i hańbiąc jej oblicze swoją plugawą osobowością. Pastor Russel obecnie odpracowuje dług u Matki Ziemi jako nawóz.

jeh5

Jak przystało na templariuszy spalono go a przy jego grobie stoi piramidka pełna masońskich symboli przypominając mu, że papcio lucyfer ma na niego oko i cierpliwie czeka.

Po jego śmierci świadkowie jehowy rozeszli się po wszystkich domach, na wszystkich kontynentach. Nie dotarli jedynie do Arktyki, bo tam nie ma drzwi. Tylko w Polsce jehowców jest sto dwadzieścia sześć tysięcy, a więc to całkiem poważna piąta kolumna, której nie można lekceważyć.

Co naprawdę zatem robią? Ano łażą – to już wiemy. Wiemy też, że trują o coraz to nowym końcu świata i nieustannie przesuwają datę tego wydarzenia co sprawia, że ich koniec świata to najbardziej ruchome święto na ziemi. A zatem logika nakazuje wyciągnąć wnioski i zadać właściwe pytanie:

CO ONI KUŹWA TAK NAPRAWDĘ ROBIĄ?

Bo nie miejmy złudzeń – w biblijne popierdółki absolutnie ani jeden z nich nie wierzy – to pewnik, bo o biblii wyłącznie z innowiercami są gotowi rozmawiać. Między sobą nie tracą na te brednie czasu.

Pomyślmy zatem logicznie – gdyby świadkom jehowy tak naprawdę, naprawdę zależało na wyznawcach no to przecież nie chodziliby po ich domach tylko… zapraszali do własnego przy pomocy rozdawanych ulotek, raklam TV albo radio. Tak przecież robią wszyscy walczący o klienta, prawda? Dlaczego więc oni robią ten pseudomarketing totalnie od dupy strony?

U satanistów nic nie dzieje się bez powodu. A zatem wszystko, jest bardzo starannie ZAPLANOWANE. I przyczyna jest bardzo prozaiczna. To żadne chodzenie z dobrą nowiną tylko… wywiad środowiskowy. Ot co. Dla każdej sekty bowiem jest niezwykle istotne zbieranie funduszy na swoją parszywą działalność oraz na utrzymanie swoich parszywych guru. I dlatego tak istotne jest dla jehowców zbieranie wszelkich możliwych informacji. Ich raj to powszechna inwigilacja i takie jest po prostu zadanie ich szpiegowskich patroli. Węszą aby wyłonić najlepiej sytuowanych i wyłudzić dla sekty jak najwięcej korzyści.

To takie oczywiste, ponieważ bezspornie wynika z historii – po drugiej wojnie światowej koczownicze UB – tylko i wyłącznie dla pieniędzy lub nieruchomości wymordowało kilka tysięcy majętnych Polaków, którym udało się przeżyć wojnę. Tysiące zamożnych ludzi zginęły zupełnie bez powodu z rąk syjonistycznych bandytów. Skąd wiedzieli, że ktoś posiadał majątek? I tu leży odpowiedź jakie naprawdę jest zadanie łażących po domach świadków jehowy – to wilki w owczej skórze.

Notabene inną sektą uwielbiającego łazić po domach, są przecież te hordy katolickich pedofilów, które doskonale znamy z autopsji. Nie łudźmy się, że po kolędzie łażą oni z dobrą nowiną, bo jaka ona w końcu jest? No jaka? Że El Marija porodziła na pustyni syna? Też mi nowina – od dwóch tysięcy lat w kółko jedna i ta sama… to nie o tę „nowinę” zatem chodzi, lecz o wywiad środowiskowy.

Fakty są straszne – co drugi klecha był w komunie kapusiem ubeków. Co drugi – dociera? Teraz, kiedy ubecji jest sześć razy więcej… wątpię czy jakiś klecha jest na duszy zdrowy.

No właśnie. Koczownik w każdej sekcie zawsze pozostanie koczownikiem – pokazując mu swój dom lub wyznając na spowiedzi „grzechy” ofiary same zakładają sobie pętlę.

Nie bez powodu sekta jehowców jest w wielu krajach zakazana i nie bez powodu świadkowie jehowy byli zsyłani do więzień lub obozów. Trafiali tam oczywiście nie za głoszenie nawiedzonych bredni lecz za kryminalne czyny poparte prawomocnym wyrokiem. Być może publicznie nie piją i nie palą ale całkiem publicznie oszukują, wyłudzają i okradają. To są przecież zawsze do niczego niepotrzebni pośrednicy. Agenci ubezpieczeniowi, sprzedawcy, doradcy, etc. Absolutnie nigdy nie zajmują się czymkolwiek produktywnym. Żadną wartościową pracą.

Niebezpieczeństwo każdej pseudo religii polega na tym, że ZAWSZE do potencjalnej ofiary posiadającej jakikolwiek majątek (pieniądze, ziemia, nieruchomości) podchodzi jakiś bezdomny sekciarz mający do zaoferowania wyłącznie „słowo boże”, a nie mijają nawet dwa pokolenia, kiedy ofiara zostaje pozbawiona majątku zostając na placu zabaw z bezwartościowym „słowem bożym”. Majątek natomiast przejmuje sekta.

I oto cała tajemnica wiary.

Zapewniam, jeśli gdzieś istnieje jakakolwiek nie koczownicza religia, to jest ona z fanatycznym zacięciem tępiona. Tylko koczownicze religie każą „się” szanować, tolerować i respektować a to przecież kupa śmiechu, bo nawet jeśli myślicie że ustawiłem losowanie to tak oczywiście nie jest. Przecież to oczywiste, że jakąkolwiek sektę by nie wybrać – wynik będzie zawsze taki sam. Na przykład wcześniej wspomnianą sektę mormonów także wymyślił mason 33 stopnia Joseph Smith. Ubzdurał sobie, że na polu zboża objawiły mu się archanioły a potem dały w prezencie złote tablice prosto od pana bozia. Tablice oczywiście wsiąkły, (dokładnie tak samo jak te „nasze” z dziesięcioma przykazaniami co jest już smutną regułą), ale uwaga, to że one były „potwierdza” stos aktów notarialnych, gdzie zeznawali świadkowie którzy je widzieli. Masakra tak wielka dla mózgu, że aż żal naiwnych, którzy takie właśnie gówno do łba sobie załadowali.

Odpowiedzmy sobie teraz uczciwie – czy różnią się czymś te do bólu identyczne, debilne koczownicze sekty? Czy ekstremalną głupotę można podzielić na większą lub mniejszą?

No właśnie.

Źródła:

http://www.jesus-is-savior.com/False%20Religions/Jehovah%20Witnesses/jw.htm

http://www.piotrandryszczak.pl/piramida.html

http://www.piotrandryszczak.pl/

Aktualizacja

Artykuł o świadkach jehowy pochodzi z roku 2013 i proszę to skorelować z faktem, że od tamtego czasu systematycznie zmniejsza się pogłowie tej sekty. Słowo to potęgi klucz. A słowiańskie ma prawdziwą moc. Poniższe przepiękne dla oczu statystyki, co z dumą mogę stwierdzić, także i moja zasługa. Byłem jednym z pierwszych piszących o tej sekcie, a w późniejszych latach nastąpił istny wysyp innych tekstów, wyznań byłych członków tej sekty, reportaży, etc. Obecnie jest mnóstwo opracowań na temat tej masońskiej sekty a efekty zbiorowej ludzkiej pracy po prostu muszą cieszyć: kompletnie bezproduktywna i czysto pasożytnicza sekta świadków jehowych… obumiera. Nawiedzeni syjoniści zdychają ze śmierci głodowej nie mogąc się pożywić. Małymi krokami ale nieustannie, nasza Polska z roku na rok coraz bardziej się odrobacza.

Tylko i wyłącznie dzięki Słowu. Zero przemocy. Brawo ja, brawo inni.

Poniższe dane, (których nie można zignorować) pochodzą ze strony:

https://swiadkowiejehowywpolsce.org/nowe-swiatla/2018-najnizsza-liczba-chrztow-w-polsce-od-1989-r/

1989 r. – 6 175 ochrzczonych, wzrost 5% (Strażnica Nr 1, 1990 s. 22);
1990 r. – 11 387 ochrzczonych, wzrost 6% (Strażnica Nr 1, 1991 s. 20);
1991 r. – 10 842 ochrzczonych, wzrost 6% (Strażnica Nr 1, 1992 s. 12);
1992 r. – 8 376 ochrzczonych, wzrost 6% (Strażnica Nr 1, 1993 s. 14);
1993 r. – 8 164 ochrzczonych, wzrost 5% (Strażnica Nr 1, 1994 s. 14);
1994 r. – 8 131 ochrzczonych, wzrost 5% (Strażnica Nr 1, 1995 s. 14);
1995 r. – 8 177 ochrzczonych, wzrost 4% (Strażnica Nr 1, 1996 s. 14);
1996 r. – 7 502 ochrzczonych, wzrost 2% (Strażnica Nr 1, 1997 s. 20);
1997 r. – 6 161 ochrzczonych, wzrost 1% (Strażnica Nr 1, 1998 s. 20);
1998 r. – 4 516 ochrzczonych, wzrost 0% (Strażnica Nr 1, 1999 s. 14);
1999 r. – 4 070 ochrzczonych, spadek -1% (Strażnica Nr 1, 2000 s. 19);
2000 r. – 3 741 ochrzczonych, wzrost 0% (Strażnica Nr 1, 2001 s. 20);
2001 r. – 3 478 ochrzczonych, wzrost 0% (Strażnica Nr 1, 2002 s. 21);
2002 r. – 3 802 ochrzczonych, wzrost 1% (Strażnica Nr 1, 2003 s. 14);
2003 r. – 3 709 ochrzczonych, wzrost 2% (Strażnica Nr 1, 2004 s. 20);
2004 r. – 4 261 ochrzczonych, wzrost 1% (Strażnica Nr 3, 2005 s. 21);
2005 r. – 3 681 ochrzczonych, wzrost 0% (Strażnica Nr 3, 2006 s. 29);
2006 r. – 3 728 ochrzczonych, spadek -1% (Strażnica Nr 3, 2007 s. 29);
2007 r. – 3 811 ochrzczonych, wzrost 0% (Rocznik Świadków Jehowy 2008 s. 36-37);
2008 r. – 3 242 ochrzczonych, spadek -1% (Rocznik Świadków Jehowy 2009 s. 36-37);
2009 r. – 2 853 ochrzczonych, wzrost 0% (Rocznik Świadków Jehowy 2010 s. 36-37);
2010 r. – 2 669 ochrzczonych, wzrost 0% (Rocznik Świadków Jehowy 2011 s. 44-45).
2011 r. – 2 275 ochrzczonych, wzrost 0% (Rocznik Świadków Jehowy 2012 s. 48-49).
2012 r. – 2 420 ochrzczonych, wzrost 0% (Rocznik Świadków Jehowy 2013 s. 184-185).
2013 r. – 2 290 ochrzczonych, spadek -1% (Rocznik Świadków Jehowy 2014 s. 184-185).
2014 r. – 2 089 ochrzczonych, spadek -1% (Rocznik Świadków Jehowy 2015 s. 184-185).
2015 r. – 1 885 ochrzczonych, spadek -1% (Rocznik Świadków Jehowy 2016 s. 184-185).
2016 r. – 1 740 ochrzczonych, spadek -2% (Rocznik Świadków Jehowy 2017 s. 184-185).
2017 r. – 1 571 ochrzczonych, spadek -1% (Sprawozdanie z działalności w poszczególnych krajach).
2018 r. – 1 508 ochrzczonych, spadek -1% (Sprawozdanie z działalności na całym świecie 2018 s. 4).

A proszę też łaskawie zobaczyć jak agresywnie rzucili się do naszej Ojczyzny w roku 1989 – w chwili jej największej słabości. Szubrawcy właśnie wtedy wynaleźli dogodny moment do wbicia nam noża w plecy.

Ale na szczęście Polski Naród już zdrowieje a pasożyt obumiera. Oczywiście tylko i wyłącznie dzięki nam Polakom, a nie urojonemu boziobogu.