Updates from Styczeń, 2022 Toggle Comment Threads | Skróty klawiaturowe

  • baca 21:32 on 19 January 2022 Bezpośredni odnośnik | Odpowiedz  

    Akcja – Depopulacja 

    Doctor-Evil-Scary-Death-Skull-Vaccine-Abstract
    „Szczepienie to barbarzyńska praktyka i jedna z najbardziej śmiertelnych ze wszystkich złudzeń obecnych w naszych czasach.” – Mahatma Ghandi

    SŁOWO WSTĘPNE

    Znowu bardzo dużo się zadziało a brak czasu było na pisanie, bo mi długie trasy przydzielali. No i oczywiście na mój „ulubiony” Mediolan po raz kolejny wypadło. A z Mediolanem jest tak, że zawsze jak na niego idę to jakieś dziwne przygody mnie napotykają. Nie inaczej było i tym razem. Otóż dali mi na weekend 7 palet jakichś drukarek od Lexmarka żebym się nie nudził tylko z z nimi poszedł z Amsterdamu pod Mediolan. No to idę, pokonuję ze 40 skurwiałych tunelików przy Riva Del Garda, w których jest tak ciasno, że osobówki mają problem się wyminąć i w których zawsze obowiązkowo znajdzie się jakiś zabłąkany w styczniu szkop last minute z przyczepą kurwa kampingową, po to żeby północną połowę Italii zakorkować. No ale nic, pokonuję tuneliki trąc parę razy paką o sufit, znajduję na miejscu moją firmę, staję w poniedziałek rano przed szlabanem i wbijam na cieciówkę z papierami. Tam siedzi jakaś kobita pozbawiona lęku przed igłami, bo pokryta od stóp do głów tatuażami no i zaczynają się schody. Makaronka grzebie pół godziny w kompie po czym mówi, że nic o moim ładunku nie wie i że nie mogę wjechać na firmę zrzucić towar. Krew mnie zalała bo adres dobry, firma dobra tylko cieciówka z ochrony ma jakieś ze zrozumieniem tego problemy. No ale nic, ze szczepanami nie będę się użerał bo tylko stracę nerwy więc przestawiłem się spod szlabanu pod płot i tym drobnym problemem obarczyłem spedycję, żeby zadryndała do klienta a on kogo trzeba na cieciówce opierdolił. No i tak sobie stoję pod płotem, nastawiam czajniczek na kawkę, żeby czegoś ciepłego się napić, zanim to co ma być opierdolone do końca się wypełni. Potem sobie wychodzę z kawką na cieplutkie jak marzenie słoneczko spalić papieroska, podnoszę oczka i im normalnie nie wierzę. Za płotem, na sąsiedniej firmie widzę jak się łamie swoim cukierkowym jak domek Barbie zestawem słynna Iwonka, żeby się zrzucić. Słynna na cały jutub.

    No proszę, jaki ten światek transportowy malutki. Iwonkę się ogląda, bo Iwonka ma piękne zderzaki w zestawie. Jak Iwonka czyta, to serdecznie pozdrawiam.
    Zaraz po kawce kobieta – tatuaż się ogarnęła – jak tylko wypełniła się moja przepowiednia dała mi numer rampy żeby drukarki pozrzucać.
    Aż nie wierzyłem że poszło tak szybko pod tym Mediolanem – chyba sławna Iwonka roztoczyła na Mediolan swoje czary.
    Wszystkie inne trasy do Mediolanu nie wyglądały bowiem tak różowo. Przecież latem po drodze do Milano musiałem przez przełęcz Tende górą się przepierdolić bo im się po drodze jakiś tunel zawalił. To było w czasie tej letniej paraolimpiady w Tokio dla szczepanów. Natomiast zimowe podejście do Mediolanu wykonywałem dzień przed wigilią, 23 grudnia. W samym kurwa centrum, naprzeciwko słynnej jak Iwonka katedry, którą makarony z 500 lat z mozołem lepili na tym rynku.

    20211223_110029

    Dali mi tam dwie palety przewartościowanych majtek do jakiegoś Łachmaniego w rejonie najdroższych butików na świecie – tuż przy katedrze normalnie. Centrum miasta to nie byle co, bo włoski chaos jest niepowtarzalny. Zrzucić majtki miałem w moim butiku na 9 rano i dlatego atak na Mediolan rozpocząłem już o 7 żeby na spokojnie przez korki się przepierdolić. To co tam się w tej gorączce przedświątecznej działo to nie do opisania. To nie był cywilizowany Mediolan tylko jakiś dziki Neapol. Miliony zombiaków włażących pod maskę z ryjem w telefonie, setki debilnych skuterków, rowerki jakieś no i całe stada tych hybrydowych trójkołowców: z przodu pół motocykla z tyłu pół furmanki – taki klasyczny ulep motoryzacyjny made in makaroński. Na pakę mieści im się cała zgrzewka spaghetti więc wszędzie wejdzie. Przy trzecim okrążeniu katedry upolowałem sześć metrów wolnego chodnika pod jakimś bankiem. Wbiłem tam busa jedną stroną na 20 centymetrowy krawężnik aż mi się przechylił jak krzywa wieża i odetchnąłem że najgorsze z głowy. Nie na długo, bo zaraz się korek tramwajów za mną zrobił. I dopiero jak poskładałem lusterka ponownie ruszył w Mediolanie ruch szynowy. Pół godziny już miałem spóźnienia przez to szukanie miejsca do zaparkowania, bo mają tam polbruk jakiś cyklopowy. Każda kostka ma metr na półtora i często wkopana jest w stylu włoskim – prawie pionowo. I ułożony w choinkę, żeby było weselej. Wygląda to jak parkiet który stanł dęba i nawet dla ciężarówek doły stanowią poważne wyzwanie ze względu na rozmiary tych kamiennych klepek. Zamknąłem więc auto i uderzyłem z buta na butik, bo plany miałem już całkiem grube. Otóż od ponad godziny pęcherz mi już nabrzmiewał więc chciałem z kierownikiem butiku wynegocjować kawałek kibla zanim się zrzucę żeby odcedzić ziemniaki. Ja spóźniony pół godziny więc spodziewałem się że na mnie już nerwowo czekają ale to przecież Italia. W Italii synkowie tak długo mieszkają u mamy aż ich matczyna ręka do gołej glacy nie wygłaska. Z reguły w okolicach 40 – stki młodzi kawalerowie wyfruwają z matczynego gniazdka. I nie inaczej było z moim szefuńciem. Ja przyjeżdżam i tak spóźniony a sklep mimo to i tak zamknięty. Dzwonię do niego a ten jeszcze śpi u mamy. No a mój pęcherz zbliża się do masy krytycznej. Co robić? Wbijam więc jak oszalały w te kolorowe jarmarki pod katedrami. Przebijam się przez wojskowe zapory, omijam stumetrowe choinki i latam jak kot z pęcherzem po tych kiermaszach szukając czegoś jakby tojtoja. Nic kompletnie, totalna załamka, kiermasze tylko dla zaszczepionych i pozbawionych pęcherzy. Zrobił się dramat, bo mój pęcherz przypominający przepełniony worek z odkurzacza, wywołał już łzy bólu i rozpaczy. Nie wiedziałem już normalnie co robić kiedy łzy zaczęły mi zamarzać. Po omacku wróciłem do samochodu. Tam szybki rozpaczliwy przegląd w poszukiwaniu jakiejś butelki. Ale jako że jeszcze tak nisko nie upadłem, żeby w budzie jakieś toaletowe butelki wozić, oczywiście niczego nie znalazłem. Coś niedobrego mi już zaczynało w głowie świtać jak dojrzałem… czajnik. Ale po ciężkich przemyśleniach postanowiłem takiego numeru mojemu czajniczkowi nie robić. Ten czajnik to przecież mój najlepszy przyjaciel, z którym niejedną trudną chwilę w Portugali przeżyliśmy. No nic, odłamałem zamarznięte łzy i postanowiłem uderzyć do jakiejś knajpy kupić kubanek kawy. Plan miałem prosty, kawę spić najszybciej jak tylko się da a w kubku uzupełnić poziom elektrolitu. No i już z nogami w kokardkę wbijam do baru ale tam niestety spotkało mnie to samo co u dentysty – jak jestem u stomatologa to ząb, który miesiącami napierdala natychmiast przestaje boleć. I to samo stało się z pęcherzem jak zobaczyłem że za kubek lury chcą siedem euro. Przecież to tyle samo co nowy czajnik! Bez sensu transakcja. No to walę z powrotem do auta z czajniczkiem się pożegnać i przeprosić. Bo niby taki wielki przyjaciel ale gwizdek to mu od nowości się od razu stopił. Po drodze nerwowo zajumałem na kiermaszu magnes na lodówkę u jakichś ciapatych, po to żeby mój Mały jak podrośnie nie oblał z geografii. W połowie drogi do auta dzwoni szefuńcio z butiku. Gada że będzie zaraz i żebym już wbijał od zaplecza tak powoli to on tam będzie czekał. Jakiego zaplecza pytam szefuńcia, bo przecież to kamienica przy głównej ulicy miasta. On żebym się uważnie rozejrzał to zobaczę jakiś tunel w tej kamienicy, tak zwane pasaggio centrale i żebym tam wjechał tylko mam uważać na złodziei, bo z regóły na dostawczaki się od rana czają. Złodziei typu „łap karton i w nogi” lub na jakimś skuterku. Ja do niego, że przyjechałem prawdziwą ciężarówką, która jak TIR ma dwa i pół metra w kłębie a nie jakimś trzykołowym rakietoplanem. On mi na to, że inni już wjeżdżali więc damy radę, tylko na złodziei mam uważać. No dobra z nową nadzieją na opróżnienie pęcherza zostawiam czajniczek w spokoju i wbijam dupą dosłownie na styk w te pasaggio centrale. Po drodze namierzam cudownie gruby filarek, taki w sam raz na problemy z pęcherzami ale zanim w tym tunelu wymanewrowałem i wziąłem jeszcze na wstecznym zakręt zeszli się do tej bramy wszyscy złodzieje no i mój szefuńcio z butiku z jakimiś pomagierami. Kibla na zapleczu nie było więc jak burza podjechałem pod same drzwi i prosto z paki po kolei im te bezcenne kartony do rąk podawałem żeby je wstawiali do środka, bo grupka bezczelnych małolatów faktycznie na moment naszej nieuwagi tylko czekała. Zrzutka poszła bezbłędnie, bo szefuńcio zniknął w środku ze swoimi kartonami a złodzieje obeszli się smakiem i też się zawinęli. Zrobiło się pusto więc żeby nie zapeszyć od razu wystartowałem pod mój filarek. Przed satelitami Elona Muska które obserwują mnie nieustannie chroniła kamienica sama w sobie a przed ludźmi z ulicy mój filarek. Sytuacja idealna. Ech… to była odlewka życia. Jak skończyłem zapinam się, podnoszę wzrok i oczom nie wierzę. Tuż przed twarzą widzę mosiężną, taką malutką, bo może 10 x 10 cm tabliczkę „Rotschild and company” a nad tabliczką kamera wielka jak kiść bananów. No nie do wiary. Gniazdo wampirów naprzeciwko katedry znalazłem. A Rotszyld pewnie będzie miał teraz koszmary związane w widokiem prawdziwego napletka. Kiedyś identyczną sytuację miałem w Paryżu, bo znalazłem niewidoczną dla ludzkiego oka trzypiętrową synagogę. Można przejść sobie nieświadomie dosłownie cały kwartał dookoła i nie zobaczyć niczego prócz zwykłych paryskich kamienic, bo synagoga jest schowana całkowicie na podwórku. I to naprawdę wielka, bo do trzeciego piętra jak wspomniałem. Ale niewidoczna zupełnie pośród pięciopiętrowych kamienic. Jedno trzeba im przyznać – tasiemce potrafią się maskować. W tym Mediolanie również na głównej ulicy kompletnie niczego nie ma. Żadnego szyldu, żadnej reklamy, żadnej firmy, żadnej kancelarii. Zero widocznych dla ludzi sygnałów i dopiero w bramie za jakimś filarkiem mikroskopijna tabliczka. Nie wiem dlaczego ich tak ciągnie do wszelkich kościołów czyli cmentarzy ale podejrzewam, że uny się żywią negatywną energią. Przecież sataniści z Watykanu też sobie ulepili bazylikę na wzgórzu Vatica, czyli etruskim cmentarzu. Natomiast po II wojnie światowej, wszelkiej maści czarna mafia zleciała się jak muchy do gówna do wszystkich bez wyjątku byłych obozów koncentacyjnych wybudować tam pośpiesznie swoje kapliczki, opactwa i zgromadzenia czarownic czyli siostrzyczek zakonnych. Wszystkie dosłownie obozy zagłady to mają! Po co? Oto jest pytanie. Muszą się wampiry żywić złą energią, bo jak to zjawisko inaczej wytłumaczyć. Mediolański Rotszyld też ze wszystkich możliwych miejsc wybrał sobie akurat te dyskretne ale z widokiem na katedrę.
    Tak że, jak widać całkiem sporo w branży transportowej i spiskowej się ostatnio działo.
    A w tym samym czasie plandemia zdechła. Finito. Nie tak sama z siebie ale z ludzką pomocą, bo jak się okazało, to nie jakiś niedobry bozio zsyła plagi na ludzi, lecz żmijowe plemię. Klaus Schwab i jego Orkiestra Zboczeńców. Żydzi – ale spokojnie, to fałszywi żydzi – chazarzy, więc nic antysemickiego się nie dzieje.
    Ich kłamliwe ścierwomedia przez dwa lata zawyżały liczby, aby wywrzeć presję na tych którzy szprycy odmawiali. Gówno żydom z tego wyszło, bo z gówna bata nie da się ukręcić. Wojny w Afyce również nie rozpętali, bo wuj Sam po szczepionkach, jak nazwa wskazuje… sam ledwo dycha, a Iran śmieje im się w twarz, bo w pojedynkę mógłby okupować USA i Osrael za jednym zamachem. Swojej starej ziemi – Kazachstanu – też nie udało się chazarom przejąć, bo wujek Władimir i wujek Baćka, natychmiast wysłali tam prawdziwe wojsko, które wyłapało jak szczenięta 20 tysięcy chazarskich najemników i obecnie troskliwie ubiera ich cieplutko na Sybir. Inaczej mówiąc – chazarskim psom wojny nie za bardzo chce się ginąć za zboczeńca Schwaba i jego armię pederastów, obojniaków, transwestytów i pedofili. Życia przecież nie będą ryzykować żeby – nie obrażając Jacindy – realizować grube plany jakichś klaczy, z których i tak nie będzie nigdy źrebiąt. Farma heroiny w Afganistanie, także chazarom przepadła a nad próbą przejęcia Ukrainy, obecnie troskliwie czuwa prawdziwe wojsko Baćki i Władimira. No i chazarom ostał się ino sznur, bo przegięli i to bardzo mocno z ludobójstwem szczepionkowym. Ich ostatnia nadzieja to regularna wojna – wszystkich ze wszystkimi – i mają z tym maleńki problem – otóż każdy ogarnięty człowiek doskonale o tym wie, i wie jak się nie dać sprowokować zbankrutowanym chazarom – wyraźnie coraz słabszym z każdym dniem.
    Liczyli co prawda na dożywotni abonament od szczepanów, który by ich poratował finansowo, no ale sprawy się rypły kiedy okazało się, że żadna z bodajże ośmiu oficjalnych „szczepionek” w ogóle nie działa w kierunku covida. Zero. Działają tylko w kierunku zakrzepów, udarów i zawałów serca ale to nie wystarczy jak się okazało. Tej klęski nie uratował też fakt, że szczepionki zadziałały wyłącznie na tchórzów i głupców – a w ogóle nie zareagowali na nie ludzie mądrzy.
    Zmieniono co prawda desperacko nalepki na papierosach, że niby palenie tytoniu powoduje udary, zakrzepy i zawały ale nikt już w te brednie chazarom nie wierzy. Zawleczono bowiem pandemików przed sąd. I w tym sądzie Pfizer, który miał grube plany utajnić dokumenty dotyczące szczepionek na 75 lat, został szybko sprowadzony na ziemię przez uczciwego sędziego i ma je przedstawić najdalej za 8 miesięcy. No i stało się. Z dziesięć krajów od razu zmniejszyło kwarantannę z 10 do 5 dni, kilkanaście już przymierza się do kwalifikacji covida jako sezonowej grypy, a nawet u nas – w kraju rad – połowa jakiejś z dupy wziętej rady medycznej natychmiast spierdoliła w niebyt, żeby ludziom zejść z oczu. Szubrawcy, innymi słowy już czują zapach szubienicy, za mordy których dokonali. A dowody ludobóstwa są coraz mocniejsze, na przykład najmocniejszy film, jaki się ukazał od początku tej żydowskiej plandemi. Naprawdę straszna rzecz, ale to potem…
    Bo my w powietrzu już czujemy wiosnę i to jest dobra wiadomość. Jeszcze lapsza jest ta, że jako naród Polacy całkiem nieźle zdali ten żałosny covidiotyczny test na inteligencję. Zdrowa większość Polaków nie wzięła ani jednej toksycznej szprycy i to jest najlepsza wiadomość, bowiem oznacza, że… zwyciężyliśmy zamordyzm oszalałych pandemików. Brawo my!
    Prawda jest bowiem brutalna: fizycznie nie da się połowy narodu zamknąć do obozów koncentracyjnych albo uśpić jak szczeniaki. No nie da się, bo pół narodu weźmie kija i da skurwysynom przez łeb. A jako, że się nie da – zwyciężyliśmy. To naprawdę takie proste.
    Te dobre wiadomości nie oznaczają jednak, że już są powody do radości, bo do ostatecznego zwycięstwa jeszcze daleka droga. To była zwycięska bitwa ale do końca wojny jeszcze droga daleka. Covidowi zbrodniarze przecież nie uderzą się w pierś i nie złożą samokrytyki, że już nie będą mordować, kraść, kłamać, truć i oszukiwać tylko będą grzeczni. O, nie.
    Oni doskonale wiedzą, że jak opadnie plandemiczny kurz, społeczeństwo przejrzy na na oczy i spokojnie zliczy straty – a wówczas czeka ich szubienica za popełnione zbrodnie. Tak więc będą się odgryzać do samego końca – dopóki jeszcze mogą cokolwiek zrobić w tym kierunku. Dlatego obawiam się, że bez tęgiego kija na te wściekłe psy sytuacja nigdy nie powróci do normy. Bez masowego obumierania szczepanów też się raczej nie obejdzie, bo wpompowali w siebie tyle zabójczych toksyn, że nie ma innej opcji. Będą nadal krzepnąć, padać na udary, bawić się w zawały i zapalenia mięśnia sercowego. Będą też się dalej pozwalać oszukiwać, że to wszystko przez papierosa jakiego zapalili 10 lat temu na przykład. Nie zmądrzeją aż do końca – to pewnik. Mają zmodyfikowane DNA, czyli są rzeczywiście chorzy na szereg chorób genetycznych więc atrakcji im nie zabraknie w dniach ostatnich. A wszystkie ich choroby genetyczne posiadają jedną, zabawną cechę wspólną: są nieuleczalne. I dlatego tępię gdzie się da internetowych znachorów, którzy uważają że szczepana można z tego czy owego wyleczyć. Tępię, bo na głupotę nie ma, nie było i nie będzie nigdy skutecznego lekarstwa. Po co leczyć szczepanowi zakrzepy, kiedy on sobie potem pójdzie wstrzyknąć grafenowe nanożyletki albo pasożyty? No po co? Jak jest głupi to niech już lepiej sobie skrzepnie, bo dupę truje i zdrowych kolcem zaraża. Szczepan chciał koniecznie paszport covidioty żeby sobie podróżować – no więc dostał paszport z wizą na cały pozagrobowy świat. Szerokiej drogi szczepan. Buon włajaż…
    Jest co prawda sprawa prawdziwego resetu – tego cyklicznego na Ziemi, o którym kiedyś osobno pisałem, (a nie pseudo resetu santa Klausa Schwaba), czyli faktu że promieniowanie kosmiczne docierając do powierzchni Ziemi resetuje DNA wszystkich stworzeń do ustawień fabrycznych, ale jeszcze nigdy w dziejach nie było to testowane na ludziach ze sztucznie zmodyfikowanym DNA. Ten reset będzie więc wyjątkowy. Być może prawdziwy reset szczepanom te genetyczne okaleczenie od szprycy uleczy a być może nie – nikt tego nie wie na ten moment więc bez sensu są próby wróżenia.
    Jest tylko jeden dobry objaw niedziałających na covida szczepionek ale nie wiem czy tak do końca jest on rzeczywiście dobry. Zauważono bowiem, że u każdego szczepana który przed szprycowaniem miał brodawki – po zastrzyku one znikły. Nawet te „nieuleczalne”, które latami wycinano a one potem odrastały. No cóż moja opinia jest taka, że brodawki są sygnałem od organizmu o tym, że zawiera on pasożyty. Jakieś przywry jelitowe, glisty lub coś podobnego. Tak organizm daje nam znać, że coś się dzieje w kwestii nieproszonych gości i mówi, że warto byłoby się odrobaczyć. A zatem kiedy brodawki same odpadają może to oznaczać tylko jedno: pasożyty już nie odbierają szczepana jako człowieka którym mogą się pożywić i… zdychają. Wolą śmierć głodową od zatrutej krwi lub tkanek – ewentualnie padają od toksycznego białka kolca. Szczepan więc umrze na pewno nieco zdrowszy ale nie jestem pewien czy o to mu konkretnie chodziło kiedy pobiegł po hulajnogę i swoje dawki.
    A w tym samym czasie kiedy łatwo-wierni celebrowali święto trzech króli, Andrzej Duda uroczyście obchodził…

    (More …)

     
  • baca 12:22 on 8 January 2022 Bezpośredni odnośnik | Odpowiedz  

    Szczepany Nadchodzą 

    zombie-passport
    Prawie pół roku temu napisałem o nadchodzącej inwazji poszczepiennych zombiaków…
    https://bacologia.wordpress.com/2021/08/06/dzien-w-ktorym-nadejda-szczepany/
    … i wygląda na to, że ta inwazja właśnie się rozpoczęła.
    Tekst został opracowany na podstawie bardzo ciekawego artykułu Mika Adamsa z Natural News:
    https://www.naturalnews.com/2022-01-07-now-witnessing-early-signs-vaccine-zombie-apocalypse-mask-karens-personality-changes.html
    _______________________________________________________
    Jesteśmy świadkami wczesnych oznak budzącej postrach poszczepiennej apokalipsy zombie: szalejące „Karyny”, zmiany osobowości, agresywne zachowania i zwierzęce szaleństwo dolnego pnia mózgu.
    Ta historia opowiada o rzeczywistości szczepionkowych zombie, ale aby tam dotrzeć, musimy najpierw omówić ukryty idiotyzm, który zmusił ludzi do zapisania się na bardzo szkodliwe zastrzyki, które teraz zjadają ich mózgi. Aby to wszystko zrozumieć, musimy najpierw przyjrzeć się, jaka osoba jest na tyle łatwowierna, aby przyjąć szczepionki oraz kontynuować je, nawet jeśli dowody szkodliwości są oczywiste. Są mądrzy ludzie, którzy otrzymali pierwsze dwa strzały, ale potem zdali sobie sprawę, jakie to było niebezpieczne. Zatrzymali się. Ale nieświadomi błagali o więcej…
    Świat jest pełen kretynów, którzy są w bardzo realny sposób opóźnieni poznawczo. Część tego opóźnienia pozbawia te osoby zdolności rozumienia podstawowych pojęć matematycznych, prawdopodobieństwa lub oceny ryzyka. To dlatego tak łatwo dają się namówić na myślenie, że „zmiana klimatu” zabije wszystkich, albo że ryzyko skutków ubocznych szczepienia na covida wynosi zero.
    Niektóre z charakterystycznych cech takich kretynów:
    1. Łatwo ulegają zwodniczym twierdzeniom w mediach głównego nurtu i szybko popadają w strach.
    2. Często kupują losy na loterię, ponieważ nie rozumieją matematyki.
    3. Jedzą dużo przetworzonej niezdrowej żywności i myślą, że oszczędzają pieniądze, zamiast kupować nieprzetworzoną żywność, która w rzeczywistości dostarcza znacznie więcej wartości odżywczych.
    4. Ich domy są wypełnione markowymi śmieciami, takimi jak detergenty do prania, przetworzone płatki zbożowe, makaron w puszce, butelki Pepsi itp. Są one w 100% produktem reklamy telewizyjnej i propagandy medialnej. Lubią kupować dużo produktów, które są po prostu drogimi ścierkami do czyszczenia i mopami gąbkowymi.
    5. Mają bardzo słabe umiejętności zarządzania finansami i są wiecznie „załamani”, często doświadczając katastrof lub wydarzeń kryzysowych, o których zawsze twierdzą, że „nigdy nie nastąpiły z ich winy”.
    6. Marnują pieniądze na bardzo niskie odliczenia na ubezpieczenie samochodu, ponieważ nie rozumieją, jak wyceniane są produkty ubezpieczeniowe.
    7. Uważają, że potrzebują ubezpieczenia na wszystko i mają obsesję na punkcie kupowania większej liczby polis ubezpieczeniowych na wszystko co można sobie wyobrazić, w tym czasami kupując „podróżne ubezpieczenie na życie”, w którym obstawiają, że umrą podczas zbliżającego się lotu.
    8. Są o wiele bardziej zainteresowani uzyskaniem ubezpieczenia zdrowotnego niż dbaniem o swoje zdrowie. Często są w bardzo złym stanie zdrowia, ale odmawiają zmiany swoich nawyków, aby poprawić zdrowie.
    9. UWIELBIAJĄ zastrzyki przypominające i szczepionki! Są także wielkimi fanami masek. Są „Karynami” covid.
    10. Wreszcie – ponieważ nie posiadają władzy nad sobą, pragną władzy nad innymi. (More …)

     
  • baca 19:30 on 4 January 2022 Bezpośredni odnośnik | Odpowiedz  

    Porwanie Baltazara Gąbki – Historia Prawdziwa 

    porwanie
    DODATEK PRZEDWSTĘPNY

    Dużo się dzieje ostatnio więc taki mi się oto dodatek napisał do poczytania jeszcze przed daniem głównym.
    Nareszcie dobiegł końca rok, w którym nic się wszystkim nie udało. To cieszy, bo nic nie sprawia tyle radości co efektowne upadki na twarz okupantów.
    Morawiecki nie pokonał plandemi i nie zrobił Nowego Ładu. „Nasz” doktor pseudonauk ekonomicznych oblał egzamin praktyczny z ekonomii, bo nie zrozumiał, że Alfred Nobel kiedy ustanawiał swoje nagrody nie zaliczył do nich jedynie właśnie ekonomii. Wybuchowy Alfred stwierdził bowiem, że ekonomia to tylko pseudonauka. Mateusz Morawiecki – taki niby obyty na salonach – ponadto okazał się żenująco słaby ze znajomości „niewidzialnej ręki wolnego rynku”, (czyli owłosionej łapy Rotszylda), bo z ekonomicznego punktu widzenia „niewidzialnej ręce”, bardzo opłaca się dawać 100 – 200 dużych baniek z kontem w Szwajcarii ale tylko… umocowanym na wysokich stołkach pedofilom i sprzedawczykom. Umocowanym głupkom „niewidzialnej ręce” opłaca się dawać jedynie puste obietnice. I gdyby nieszczęśliwy Mateusz zamiast kabały srabały i innych pseudonauk, postudiował sobie mądrości Narodu, to by wiedział, że:
    Obiecanki, cacanki a Morawieckiemu radość.
    Miały być miliardy na Nowy Ład a jest pół bańki kary. Tak od bolszewickiego serca. Od komisarzy i od sekretarzy. Regularnie, co dnia. Tak więc Mateusza nie tylko na Nowy Ład nie będzie stać ale nawet na Nową Ładną Miseczkę Ryżu dla żony.
    Hmm… a tak ładnie jadła! A jak błyskawicznie rosła… a to pech.
    Genialny Strateg Kaczyński nie wywołał wojny z Białorusią, ponieważ siły jakie w tym celu zmobilizował zbiegły na Białoruś. To nie był najlepszy rok u Jarka.
    On przypomina mi kogoś…na plasterki
    Naukowcom w ubiegłym roku znowu nie udało się ustalić czy Andrzej Duda jest debilem, albowiem – jakże tradycyjnie w Polsce – i w ubiegłym roku ponownie nie udało się zebrać konsylium biegłych, aby tę kwestię rozstrzygnąć ostatecznie.
    W nowy rok wchodzimy zatem z niewielką dozą niepokoju, albowiem ubiegłoroczne tak zwane szczepionki także nie dały nikomu tak zwanej odporności.
    A ponieważ szczepionki nie działają, ci którzy je przyjęli o ich nie działanie obwiniają tych, którzy szczepionek nie przyjęli. To proste.
    Jednak to nie jest „logika szczepana”, tylko żydowski obłęd w swojej czysto rafinowanej postaci.
    Albowiem jest to tylko nowa forma starego jak świat problemu: narody, które przyjęły żydów, o ich złe działanie obwiniają tych, którzy żydów nie przyjęli. Białoruś, Iran, Japonię i tak dalej…
    Równowaga jednakże musi być w przyrodzie więc ci, którzy szczepionek nie przyjęli są raczej zadowoleni, że głupcy razem ze szczepionkami żydów za hmm, to dobre określenie… dobrą monetę wzięli. Baaaaardzo dobrą monetę żydzi za tę historyjkę szczepionkową zagarnęli.
    I to jest bardzo zła bajka, bo kończy się tym, że wszyscy niczego nie mają i są szczęśliwi. Tak przynajmniej na głos przepowiada santa Klaus Schwab, bo głębiej ma na myśli: „będziecie, szczęśliwi jak świnie w chlewie”, bo oczywiście tak najgłębiej na myśli on ma: „a my będziemy mieli wszystko i będziemy szczęśliwsi”.
    Ta zła bajka to nie jest bajka i wcale nie musi się bardzo źle skończyć. Ale zanim do niej przejdziemy najpierw nastąpi bardzo dobra bajka…
    Z pozostałych ciekawostek przyrodniczych, już w pierwszym dniu nowego roku w godzinach wieczornych media poinformowały, że jakiś amerykański zboczeniec, przepraszam amerykański sanepid, już nie poleca stosowanie testów PCR Rotszylda do diagnozowania covida, bo w domyśle, te testy nie odróżniają grypy, covida i hiva.
    https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/amerykanska-agencja-cdc-nie-zaleca-juz-stosowania-testow-pcr-do-wykrywania-covida
    Autor tego tekstu chyba upadł na główkę, bo dywaguje w nim bezmyślnie, że wycofanie się z tych testów być może zakończy plandemię Rotszylda.
    Nie, nie zakończy. Wiem, bo trzymam rękę na pulsie i ogarniam fakt, że zanim autor jeszcze skończył to pisać, w powietrze już poderwały się całe stada wielkich chińskich samolotów. Wypełnionych nowymi testami, antygenowymi – prosto z chińskich fabryk Rotszylda.
    I już trzeciego stycznia, w poniedziałek zaczęły ciurkiem lądować na podparyskim lotnisku De Gaulla, gdzie niecierpliwie na nie czekała kolejka głodnych TIR-ów. I całe stada busów. Mi przypadło pięć palet bezpośrednio do szkopa. Chaos, jaki na tym cargo panował pozwolił mi kartonik nowych testów do celów naukowych przytulić. Odbywało się to na zasadzie: ty bierz pięć palet, ty siedem, a ty trzydzieści. Przełożyłem więc w tym cyrku zgrabnie pudło z obcej palety na paletę własną i załadowałem na pakę. Tuż po opuszczeniu lotniska przystąpiłem bezzwłocznie do badań klinicznych nowego produktu Rotszylda. Otworzyłem jeden, drugi, trzeci, czwarty, piąty i szósty teścik, żeby wykluczyć placebo podczas eksperymentu naukowego i wyszło mi, zgadnijcie co?
    Tak, sześć razy wyszło mi, że jestem w ciąży i zarażony covidem. I to tym w najgorszym wariancie – kompletnie bezobjawowym.
    Otwieram więc kolejnych dwanaście pudełeczek, żeby wykonać serię numer dwa, ale tym razem z buteleczką eliksiru z mojej apteczki, i co się okazuje?
    Okazuje się, że mój autorski numer z małpką dalej działa doskonale, bo dwanaście razy wyszło mi, że jestem kompletnie zdrowy i mam wszystkie objawy – apetyt na bigos ze słoika i Desperadosa.
    Tak więc dobra wiadomość dla mieszkańców planety jest taka, że kto czyta bacologię – nie zbłądzi, bo baca ma oko na tę plandemię.
    Zła natomiast jest taka, że Niemcy, mają przejebane jako nie znający ludzkiego języka. Bo wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że na dniach Omicron uderzy w szkopy. Przecież tylko moje skromne pięć palet jest w stanie wywołać kompletny lockdown całego Zagłębia Ruhry.
    No ale co tam, mówi się trudno, bo za zasługi dla światowego pokoju, Niemcom należy się jak psu buda niewielkie schłodzenie przegrzanej gospodarki. Niczego im nie mówcie, to mój skromny ładunek bardziej zniszczy im przemysł niż naloty dywanowe RAF-u.
    No i to tyle wstępu. Aha, to będzie bardzo długi tekst, bo trochę się nazbierało. I będzie bardzo dużo w nim złych wiadomości. Dlatego też wrzuciłem w nim więcej niż zwykle czarnego humoru, aby to wszystko jakoś osłodzić. (More …)

     
c
Compose new post
j
Next post/Next comment
k
Previous post/Previous comment
r
Odpowiedz
e
Edytuj
o
Show/Hide comments
t
Idź do góry
l
Go to login
h
Show/Hide help
shift + esc
Anuluj