Akcja – Depopulacja

Doctor-Evil-Scary-Death-Skull-Vaccine-Abstract
„Szczepienie to barbarzyńska praktyka i jedna z najbardziej śmiertelnych ze wszystkich złudzeń obecnych w naszych czasach.” – Mahatma Ghandi

SŁOWO WSTĘPNE

Znowu bardzo dużo się zadziało a brak czasu było na pisanie, bo mi długie trasy przydzielali. No i oczywiście na mój „ulubiony” Mediolan po raz kolejny wypadło. A z Mediolanem jest tak, że zawsze jak na niego idę to jakieś dziwne przygody mnie napotykają. Nie inaczej było i tym razem. Otóż dali mi na weekend 7 palet jakichś drukarek od Lexmarka żebym się nie nudził tylko z z nimi poszedł z Amsterdamu pod Mediolan. No to idę, pokonuję ze 40 skurwiałych tunelików przy Riva Del Garda, w których jest tak ciasno, że osobówki mają problem się wyminąć i w których zawsze obowiązkowo znajdzie się jakiś zabłąkany w styczniu szkop last minute z przyczepą kurwa kampingową, po to żeby północną połowę Italii zakorkować. No ale nic, pokonuję tuneliki trąc parę razy paką o sufit, znajduję na miejscu moją firmę, staję w poniedziałek rano przed szlabanem i wbijam na cieciówkę z papierami. Tam siedzi jakaś kobita pozbawiona lęku przed igłami, bo pokryta od stóp do głów tatuażami no i zaczynają się schody. Makaronka grzebie pół godziny w kompie po czym mówi, że nic o moim ładunku nie wie i że nie mogę wjechać na firmę zrzucić towar. Krew mnie zalała bo adres dobry, firma dobra tylko cieciówka z ochrony ma jakieś ze zrozumieniem tego problemy. No ale nic, ze szczepanami nie będę się użerał bo tylko stracę nerwy więc przestawiłem się spod szlabanu pod płot i tym drobnym problemem obarczyłem spedycję, żeby zadryndała do klienta a on kogo trzeba na cieciówce opierdolił. No i tak sobie stoję pod płotem, nastawiam czajniczek na kawkę, żeby czegoś ciepłego się napić, zanim to co ma być opierdolone do końca się wypełni. Potem sobie wychodzę z kawką na cieplutkie jak marzenie słoneczko spalić papieroska, podnoszę oczka i im normalnie nie wierzę. Za płotem, na sąsiedniej firmie widzę jak się łamie swoim cukierkowym jak domek Barbie zestawem słynna Iwonka, żeby się zrzucić. Słynna na cały jutub.

No proszę, jaki ten światek transportowy malutki. Iwonkę się ogląda, bo Iwonka ma piękne zderzaki w zestawie. Jak Iwonka czyta, to serdecznie pozdrawiam.
Zaraz po kawce kobieta – tatuaż się ogarnęła – jak tylko wypełniła się moja przepowiednia dała mi numer rampy żeby drukarki pozrzucać.
Aż nie wierzyłem że poszło tak szybko pod tym Mediolanem – chyba sławna Iwonka roztoczyła na Mediolan swoje czary.
Wszystkie inne trasy do Mediolanu nie wyglądały bowiem tak różowo. Przecież latem po drodze do Milano musiałem przez przełęcz Tende górą się przepierdolić bo im się po drodze jakiś tunel zawalił. To było w czasie tej letniej paraolimpiady w Tokio dla szczepanów. Natomiast zimowe podejście do Mediolanu wykonywałem dzień przed wigilią, 23 grudnia. W samym kurwa centrum, naprzeciwko słynnej jak Iwonka katedry, którą makarony z 500 lat z mozołem lepili na tym rynku.

20211223_110029

Dali mi tam dwie palety przewartościowanych majtek do jakiegoś Łachmaniego w rejonie najdroższych butików na świecie – tuż przy katedrze normalnie. Centrum miasta to nie byle co, bo włoski chaos jest niepowtarzalny. Zrzucić majtki miałem w moim butiku na 9 rano i dlatego atak na Mediolan rozpocząłem już o 7 żeby na spokojnie przez korki się przepierdolić. To co tam się w tej gorączce przedświątecznej działo to nie do opisania. To nie był cywilizowany Mediolan tylko jakiś dziki Neapol. Miliony zombiaków włażących pod maskę z ryjem w telefonie, setki debilnych skuterków, rowerki jakieś no i całe stada tych hybrydowych trójkołowców: z przodu pół motocykla z tyłu pół furmanki – taki klasyczny ulep motoryzacyjny made in makaroński. Na pakę mieści im się cała zgrzewka spaghetti więc wszędzie wejdzie. Przy trzecim okrążeniu katedry upolowałem sześć metrów wolnego chodnika pod jakimś bankiem. Wbiłem tam busa jedną stroną na 20 centymetrowy krawężnik aż mi się przechylił jak krzywa wieża i odetchnąłem że najgorsze z głowy. Nie na długo, bo zaraz się korek tramwajów za mną zrobił. I dopiero jak poskładałem lusterka ponownie ruszył w Mediolanie ruch szynowy. Pół godziny już miałem spóźnienia przez to szukanie miejsca do zaparkowania, bo mają tam polbruk jakiś cyklopowy. Każda kostka ma metr na półtora i często wkopana jest w stylu włoskim – prawie pionowo. I ułożony w choinkę, żeby było weselej. Wygląda to jak parkiet który stanł dęba i nawet dla ciężarówek doły stanowią poważne wyzwanie ze względu na rozmiary tych kamiennych klepek. Zamknąłem więc auto i uderzyłem z buta na butik, bo plany miałem już całkiem grube. Otóż od ponad godziny pęcherz mi już nabrzmiewał więc chciałem z kierownikiem butiku wynegocjować kawałek kibla zanim się zrzucę żeby odcedzić ziemniaki. Ja spóźniony pół godziny więc spodziewałem się że na mnie już nerwowo czekają ale to przecież Italia. W Italii synkowie tak długo mieszkają u mamy aż ich matczyna ręka do gołej glacy nie wygłaska. Z reguły w okolicach 40 – stki młodzi kawalerowie wyfruwają z matczynego gniazdka. I nie inaczej było z moim szefuńciem. Ja przyjeżdżam i tak spóźniony a sklep mimo to i tak zamknięty. Dzwonię do niego a ten jeszcze śpi u mamy. No a mój pęcherz zbliża się do masy krytycznej. Co robić? Wbijam więc jak oszalały w te kolorowe jarmarki pod katedrami. Przebijam się przez wojskowe zapory, omijam stumetrowe choinki i latam jak kot z pęcherzem po tych kiermaszach szukając czegoś jakby tojtoja. Nic kompletnie, totalna załamka, kiermasze tylko dla zaszczepionych i pozbawionych pęcherzy. Zrobił się dramat, bo mój pęcherz przypominający przepełniony worek z odkurzacza, wywołał już łzy bólu i rozpaczy. Nie wiedziałem już normalnie co robić kiedy łzy zaczęły mi zamarzać. Po omacku wróciłem do samochodu. Tam szybki rozpaczliwy przegląd w poszukiwaniu jakiejś butelki. Ale jako że jeszcze tak nisko nie upadłem, żeby w budzie jakieś toaletowe butelki wozić, oczywiście niczego nie znalazłem. Coś niedobrego mi już zaczynało w głowie świtać jak dojrzałem… czajnik. Ale po ciężkich przemyśleniach postanowiłem takiego numeru mojemu czajniczkowi nie robić. Ten czajnik to przecież mój najlepszy przyjaciel, z którym niejedną trudną chwilę w Portugali przeżyliśmy. No nic, odłamałem zamarznięte łzy i postanowiłem uderzyć do jakiejś knajpy kupić kubanek kawy. Plan miałem prosty, kawę spić najszybciej jak tylko się da a w kubku uzupełnić poziom elektrolitu. No i już z nogami w kokardkę wbijam do baru ale tam niestety spotkało mnie to samo co u dentysty – jak jestem u stomatologa to ząb, który miesiącami napierdala natychmiast przestaje boleć. I to samo stało się z pęcherzem jak zobaczyłem że za kubek lury chcą siedem euro. Przecież to tyle samo co nowy czajnik! Bez sensu transakcja. No to walę z powrotem do auta z czajniczkiem się pożegnać i przeprosić. Bo niby taki wielki przyjaciel ale gwizdek to mu od nowości się od razu stopił. Po drodze nerwowo zajumałem na kiermaszu magnes na lodówkę u jakichś ciapatych, po to żeby mój Mały jak podrośnie nie oblał z geografii. W połowie drogi do auta dzwoni szefuńcio z butiku. Gada że będzie zaraz i żebym już wbijał od zaplecza tak powoli to on tam będzie czekał. Jakiego zaplecza pytam szefuńcia, bo przecież to kamienica przy głównej ulicy miasta. On żebym się uważnie rozejrzał to zobaczę jakiś tunel w tej kamienicy, tak zwane pasaggio centrale i żebym tam wjechał tylko mam uważać na złodziei, bo z regóły na dostawczaki się od rana czają. Złodziei typu „łap karton i w nogi” lub na jakimś skuterku. Ja do niego, że przyjechałem prawdziwą ciężarówką, która jak TIR ma dwa i pół metra w kłębie a nie jakimś trzykołowym rakietoplanem. On mi na to, że inni już wjeżdżali więc damy radę, tylko na złodziei mam uważać. No dobra z nową nadzieją na opróżnienie pęcherza zostawiam czajniczek w spokoju i wbijam dupą dosłownie na styk w te pasaggio centrale. Po drodze namierzam cudownie gruby filarek, taki w sam raz na problemy z pęcherzami ale zanim w tym tunelu wymanewrowałem i wziąłem jeszcze na wstecznym zakręt zeszli się do tej bramy wszyscy złodzieje no i mój szefuńcio z butiku z jakimiś pomagierami. Kibla na zapleczu nie było więc jak burza podjechałem pod same drzwi i prosto z paki po kolei im te bezcenne kartony do rąk podawałem żeby je wstawiali do środka, bo grupka bezczelnych małolatów faktycznie na moment naszej nieuwagi tylko czekała. Zrzutka poszła bezbłędnie, bo szefuńcio zniknął w środku ze swoimi kartonami a złodzieje obeszli się smakiem i też się zawinęli. Zrobiło się pusto więc żeby nie zapeszyć od razu wystartowałem pod mój filarek. Przed satelitami Elona Muska które obserwują mnie nieustannie chroniła kamienica sama w sobie a przed ludźmi z ulicy mój filarek. Sytuacja idealna. Ech… to była odlewka życia. Jak skończyłem zapinam się, podnoszę wzrok i oczom nie wierzę. Tuż przed twarzą widzę mosiężną, taką malutką, bo może 10 x 10 cm tabliczkę „Rotschild and company” a nad tabliczką kamera wielka jak kiść bananów. No nie do wiary. Gniazdo wampirów naprzeciwko katedry znalazłem. A Rotszyld pewnie będzie miał teraz koszmary związane w widokiem prawdziwego napletka. Kiedyś identyczną sytuację miałem w Paryżu, bo znalazłem niewidoczną dla ludzkiego oka trzypiętrową synagogę. Można przejść sobie nieświadomie dosłownie cały kwartał dookoła i nie zobaczyć niczego prócz zwykłych paryskich kamienic, bo synagoga jest schowana całkowicie na podwórku. I to naprawdę wielka, bo do trzeciego piętra jak wspomniałem. Ale niewidoczna zupełnie pośród pięciopiętrowych kamienic. Jedno trzeba im przyznać – tasiemce potrafią się maskować. W tym Mediolanie również na głównej ulicy kompletnie niczego nie ma. Żadnego szyldu, żadnej reklamy, żadnej firmy, żadnej kancelarii. Zero widocznych dla ludzi sygnałów i dopiero w bramie za jakimś filarkiem mikroskopijna tabliczka. Nie wiem dlaczego ich tak ciągnie do wszelkich kościołów czyli cmentarzy ale podejrzewam, że uny się żywią negatywną energią. Przecież sataniści z Watykanu też sobie ulepili bazylikę na wzgórzu Vatica, czyli etruskim cmentarzu. Natomiast po II wojnie światowej, wszelkiej maści czarna mafia zleciała się jak muchy do gówna do wszystkich bez wyjątku byłych obozów koncentacyjnych wybudować tam pośpiesznie swoje kapliczki, opactwa i zgromadzenia czarownic czyli siostrzyczek zakonnych. Wszystkie dosłownie obozy zagłady to mają! Po co? Oto jest pytanie. Muszą się wampiry żywić złą energią, bo jak to zjawisko inaczej wytłumaczyć. Mediolański Rotszyld też ze wszystkich możliwych miejsc wybrał sobie akurat te dyskretne ale z widokiem na katedrę.
Tak że, jak widać całkiem sporo w branży transportowej i spiskowej się ostatnio działo.
A w tym samym czasie plandemia zdechła. Finito. Nie tak sama z siebie ale z ludzką pomocą, bo jak się okazało, to nie jakiś niedobry bozio zsyła plagi na ludzi, lecz żmijowe plemię. Klaus Schwab i jego Orkiestra Zboczeńców. Żydzi – ale spokojnie, to fałszywi żydzi – chazarzy, więc nic antysemickiego się nie dzieje.
Ich kłamliwe ścierwomedia przez dwa lata zawyżały liczby, aby wywrzeć presję na tych którzy szprycy odmawiali. Gówno żydom z tego wyszło, bo z gówna bata nie da się ukręcić. Wojny w Afyce również nie rozpętali, bo wuj Sam po szczepionkach, jak nazwa wskazuje… sam ledwo dycha, a Iran śmieje im się w twarz, bo w pojedynkę mógłby okupować USA i Osrael za jednym zamachem. Swojej starej ziemi – Kazachstanu – też nie udało się chazarom przejąć, bo wujek Władimir i wujek Baćka, natychmiast wysłali tam prawdziwe wojsko, które wyłapało jak szczenięta 20 tysięcy chazarskich najemników i obecnie troskliwie ubiera ich cieplutko na Sybir. Inaczej mówiąc – chazarskim psom wojny nie za bardzo chce się ginąć za zboczeńca Schwaba i jego armię pederastów, obojniaków, transwestytów i pedofili. Życia przecież nie będą ryzykować żeby – nie obrażając Jacindy – realizować grube plany jakichś klaczy, z których i tak nie będzie nigdy źrebiąt. Farma heroiny w Afganistanie, także chazarom przepadła a nad próbą przejęcia Ukrainy, obecnie troskliwie czuwa prawdziwe wojsko Baćki i Władimira. No i chazarom ostał się ino sznur, bo przegięli i to bardzo mocno z ludobójstwem szczepionkowym. Ich ostatnia nadzieja to regularna wojna – wszystkich ze wszystkimi – i mają z tym maleńki problem – otóż każdy ogarnięty człowiek doskonale o tym wie, i wie jak się nie dać sprowokować zbankrutowanym chazarom – wyraźnie coraz słabszym z każdym dniem.
Liczyli co prawda na dożywotni abonament od szczepanów, który by ich poratował finansowo, no ale sprawy się rypły kiedy okazało się, że żadna z bodajże ośmiu oficjalnych „szczepionek” w ogóle nie działa w kierunku covida. Zero. Działają tylko w kierunku zakrzepów, udarów i zawałów serca ale to nie wystarczy jak się okazało. Tej klęski nie uratował też fakt, że szczepionki zadziałały wyłącznie na tchórzów i głupców – a w ogóle nie zareagowali na nie ludzie mądrzy.
Zmieniono co prawda desperacko nalepki na papierosach, że niby palenie tytoniu powoduje udary, zakrzepy i zawały ale nikt już w te brednie chazarom nie wierzy. Zawleczono bowiem pandemików przed sąd. I w tym sądzie Pfizer, który miał grube plany utajnić dokumenty dotyczące szczepionek na 75 lat, został szybko sprowadzony na ziemię przez uczciwego sędziego i ma je przedstawić najdalej za 8 miesięcy. No i stało się. Z dziesięć krajów od razu zmniejszyło kwarantannę z 10 do 5 dni, kilkanaście już przymierza się do kwalifikacji covida jako sezonowej grypy, a nawet u nas – w kraju rad – połowa jakiejś z dupy wziętej rady medycznej natychmiast spierdoliła w niebyt, żeby ludziom zejść z oczu. Szubrawcy, innymi słowy już czują zapach szubienicy, za mordy których dokonali. A dowody ludobóstwa są coraz mocniejsze, na przykład najmocniejszy film, jaki się ukazał od początku tej żydowskiej plandemi. Naprawdę straszna rzecz, ale to potem…
Bo my w powietrzu już czujemy wiosnę i to jest dobra wiadomość. Jeszcze lapsza jest ta, że jako naród Polacy całkiem nieźle zdali ten żałosny covidiotyczny test na inteligencję. Zdrowa większość Polaków nie wzięła ani jednej toksycznej szprycy i to jest najlepsza wiadomość, bowiem oznacza, że… zwyciężyliśmy zamordyzm oszalałych pandemików. Brawo my!
Prawda jest bowiem brutalna: fizycznie nie da się połowy narodu zamknąć do obozów koncentracyjnych albo uśpić jak szczeniaki. No nie da się, bo pół narodu weźmie kija i da skurwysynom przez łeb. A jako, że się nie da – zwyciężyliśmy. To naprawdę takie proste.
Te dobre wiadomości nie oznaczają jednak, że już są powody do radości, bo do ostatecznego zwycięstwa jeszcze daleka droga. To była zwycięska bitwa ale do końca wojny jeszcze droga daleka. Covidowi zbrodniarze przecież nie uderzą się w pierś i nie złożą samokrytyki, że już nie będą mordować, kraść, kłamać, truć i oszukiwać tylko będą grzeczni. O, nie.
Oni doskonale wiedzą, że jak opadnie plandemiczny kurz, społeczeństwo przejrzy na na oczy i spokojnie zliczy straty – a wówczas czeka ich szubienica za popełnione zbrodnie. Tak więc będą się odgryzać do samego końca – dopóki jeszcze mogą cokolwiek zrobić w tym kierunku. Dlatego obawiam się, że bez tęgiego kija na te wściekłe psy sytuacja nigdy nie powróci do normy. Bez masowego obumierania szczepanów też się raczej nie obejdzie, bo wpompowali w siebie tyle zabójczych toksyn, że nie ma innej opcji. Będą nadal krzepnąć, padać na udary, bawić się w zawały i zapalenia mięśnia sercowego. Będą też się dalej pozwalać oszukiwać, że to wszystko przez papierosa jakiego zapalili 10 lat temu na przykład. Nie zmądrzeją aż do końca – to pewnik. Mają zmodyfikowane DNA, czyli są rzeczywiście chorzy na szereg chorób genetycznych więc atrakcji im nie zabraknie w dniach ostatnich. A wszystkie ich choroby genetyczne posiadają jedną, zabawną cechę wspólną: są nieuleczalne. I dlatego tępię gdzie się da internetowych znachorów, którzy uważają że szczepana można z tego czy owego wyleczyć. Tępię, bo na głupotę nie ma, nie było i nie będzie nigdy skutecznego lekarstwa. Po co leczyć szczepanowi zakrzepy, kiedy on sobie potem pójdzie wstrzyknąć grafenowe nanożyletki albo pasożyty? No po co? Jak jest głupi to niech już lepiej sobie skrzepnie, bo dupę truje i zdrowych kolcem zaraża. Szczepan chciał koniecznie paszport covidioty żeby sobie podróżować – no więc dostał paszport z wizą na cały pozagrobowy świat. Szerokiej drogi szczepan. Buon włajaż…
Jest co prawda sprawa prawdziwego resetu – tego cyklicznego na Ziemi, o którym kiedyś osobno pisałem, (a nie pseudo resetu santa Klausa Schwaba), czyli faktu że promieniowanie kosmiczne docierając do powierzchni Ziemi resetuje DNA wszystkich stworzeń do ustawień fabrycznych, ale jeszcze nigdy w dziejach nie było to testowane na ludziach ze sztucznie zmodyfikowanym DNA. Ten reset będzie więc wyjątkowy. Być może prawdziwy reset szczepanom te genetyczne okaleczenie od szprycy uleczy a być może nie – nikt tego nie wie na ten moment więc bez sensu są próby wróżenia.
Jest tylko jeden dobry objaw niedziałających na covida szczepionek ale nie wiem czy tak do końca jest on rzeczywiście dobry. Zauważono bowiem, że u każdego szczepana który przed szprycowaniem miał brodawki – po zastrzyku one znikły. Nawet te „nieuleczalne”, które latami wycinano a one potem odrastały. No cóż moja opinia jest taka, że brodawki są sygnałem od organizmu o tym, że zawiera on pasożyty. Jakieś przywry jelitowe, glisty lub coś podobnego. Tak organizm daje nam znać, że coś się dzieje w kwestii nieproszonych gości i mówi, że warto byłoby się odrobaczyć. A zatem kiedy brodawki same odpadają może to oznaczać tylko jedno: pasożyty już nie odbierają szczepana jako człowieka którym mogą się pożywić i… zdychają. Wolą śmierć głodową od zatrutej krwi lub tkanek – ewentualnie padają od toksycznego białka kolca. Szczepan więc umrze na pewno nieco zdrowszy ale nie jestem pewien czy o to mu konkretnie chodziło kiedy pobiegł po hulajnogę i swoje dawki.
A w tym samym czasie kiedy łatwo-wierni celebrowali święto trzech króli, Andrzej Duda uroczyście obchodził…


ŚWIĘTO TRZECH DAWEK

Andrzej Duda, który oficjalnie przecież nie jest debilem, zaszczepił się bowiem na covida już trzy razy. A tylko dwa razy covidem się potem zaraził.
Andrzej nie wie dlaczego szczepionka Astra Zeneca, Pfizer, Moderna, Johnson, Sputnik i z siedem innych… nie działają.
Andrzej nie wie tego ale ponieważ nie jest debilem, głupich pytań nie zadaje. Liczy że sam to rozkmini, bo jest dobry w obliczenia. Jest doktorem pseudonauk prawnych, ponadto takim który według encyklopedii nie zdał egzaminów, a więc posiada nieprzebrane zapasy radosnego optymizmu, jeśli chodzi o własne obliczenia.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Andrzej_Duda
Policzył przecież samodzielnie tysiąclecia budowania Polin i licząc je wyliczył, że szczepionka powinna zadziałać. Ostrzegano go, że jego obliczenia są błędne, gdyż szczepionka nie zadziała jeśli nie jest piosenkarzem, piłkarzem, celebrytą, studentem albo kulturystą a tylko politowania godnym… politykiem.
andrzej to jebnie
Ale to go nie zraziło. Andrzej, który nie jest debilem preparat przyjął. Trzy razy. Po pierwszej dawce zasnął jako prezydent Polski, a kiedy się wybudził stwierdził, że znajduje się w Polin. Po drugiej dawce zauważył, że Polin wybudowały z kartonu jakieś dwa narody. A po trzeciej przebiegle się uśmiechnął i podrapał w odziedziczony po banderowcach rowek na brodzie, który pomylił mu się z dupą.
Zapytano go więc jak się uporał z trudną, osobistą decyzją o przyjęciu aż trzy razy nie działającego preparatu. Andrzej odpowiedział:

A w czasie kiedy Andrzej, który oficjalnie nie jest debilem, szczepi się, infekuje lub zaraża, trwa globalna akcja – depopulacja.
A tam gdzie jest akcja, są zaginieni w akcji.
Wszyscy pamiętamy słynną pielęgniarkę Tiffany Dover, która po pierwszej dawce żydowskiej trucizny Pfizera tak ładnie nam przed kamerą na żywo omdlewała. No prawie wszyscy to pamiętamy, bo jedynie gugiel i jutub nie mogą sobie takiego zdarzenia przypomnieć. Serio, materiały z omdlenia dosłownie u nich wyparowały. W puste miejsca wskoczyła fałszywa Tiffany, która mówi że jest ok i nic jej nie jest oraz setki sprawdzaczy faktów, którzy nanieśli w internety tony kłamliwego gnoju. Samego oryginalnego omdlenia na próżno w guglach szukać.
Hmm… to samo zauważyłem z najbardziej poczytnym moim artykułem pt. Szczepionkowa Apokalipsa, który z matematyczną dokładnością wyjaśnia cały proces zagłady zagazowanego gazem bojowym szczepana. Tekst miał setki tysięcy wyświetleń, bo go pokopiowano prawie wszędzie

Szczepionkowa Apokalipsa


http://www.wicipolskie.org/?p=55326
https://anthony.neon24.pl/post/162565,szczepionkowa-apokalipsa
https://www.wykop.pl/link/6187389/szczepionkowa-apokalipsa/
http://www.pospoliteruszenie.org/apokalipsa%20szczepionkowa.html
https://mandaryn1962.blogspot.com/2021/07/szczepionkowa-apokalipsa.html

a teraz go tylko w guglu nie ma. A przecież był tak popularny, że się nad nim sprawdzacze faktów specjalnie pochylili – brawo ja. Był, a teraz go zupełnie jak Tiffany nigdzie w guglach nie ma. Ale nadal jest on u mnie więc nie martwimy się:

Szczepionkowa Apokalipsa


Po zaginięciu w guglarce Tiffany, powstała więc niezależna strona o nazwie gdzie jest tiffany dover:
https://whereistiffanydover.com/
I tam możemy znaleźć zaginione omdlenie.
Natomiast sama Tiffany Dover z domu Pontes już od tamtego grudnia nie żyje. Cały proces jej odnajdywania jest tutaj. Po tym jak ona sama i jej rodzina nabrali wody w usta odnaleziono ją w… nekrologach.

Kolejna zaginiona w akcji to Tanja Erichsen – duńska szefowa urzędu dopuszczającego leki. Nie upadła tak wdzięcznie jak Tiffany, tylko jebnęła na glebę jak kłoda, po czym również zaginęła.

Na jej oficjalnym koncie, bodajże w tweeterach pojawiło się tradycyjnie, że jest ok i nic jej nie jest, po czym konto zostało przejęte przez jakąś Linę Michan i od kwietnia ubiegłego roku nic już więcej o Tanji w internetach nie ma.

Zaginąć w akcji to jak widać niewesoła wiadomość. Szczepany pocierpią sobie bowiem a potem wszelki ślad po nich zaginie żeby nie rzucać cienia na nowy wspaniały świat santa Klausa Schwaba.
Już pisałem jaką skompletował Orkiestrę Zboczeńców do przeprowadzenia swojego wielkiego resetu w ramach swojego kameralnego „światowego forum ekonomicznego”, który ma siedzibę we wsi Davos w Szwajcari więc nie będę się powtarzał. Dość nadmienić tylko, że to wszystko są pederaści, transwestyci, obojniacy, pedofile i innej maści pokurwieńcy. Santa Klaus Schwab starannie wybrał ich i „wychował” w swojej „szkole młodych globalnych liderów” po czym z reguły potem okazywało się, że uprawiali oni seks z dwulatkiem.
Dlaczego?
Ponieważ rzekomo tak im nakazuje ich bozio – kozioł. Pisała o nim jakaś żydowska Ukrainka, która za napisanie o bozio – koziołku dostała w Nagrodę Jobla, czy Nagrodę Nobla… już sam nie pamiętam…
prowadz-swoj-plug-przez-kosci-umarlych-b-iext97112215
I takich właśnie „wartości” uczy pilnie swoich uczniów santa Klaus Schwab w swojej elitarnej szkole młodych globalnych zboczeńców. Już od kilkudziesięciu lat. Lecz pomimo jego starań żaden z wychowanków jeszcze nie dorównał do swojego profesora. Autora wielkiego resetu i czwartej rewolucji przemysłówej.
A jako, że nasz rewolucjonista santa Klaus, tak jak Mateusz Morawiecki, nie ma zielonego pojęcia o ekonomii, warto przybliżyć czym tak naprawdę jest czwarta rewolucja przemysłowa szefa „światowego” forum ekonomicznego, profesora Klausa Schwaba z wioski Davos w Szwajcarii.

CZWARTA REWOLUCJA PRZEMYSŁOWA

schwab
Jak widać jest to czwarta rewolucja tekstylno przemysłowa. Powraca bowiem w wielkim stylu technika robienia na drutach. Tęsknota za sztuką minimalistyczną sprowokowała naszego artystę do stworzenia zupełnie nowych trendów na kierunku sukien ślubnych. Odchodzimy bowiem od drukowanych koców i przydługich welonów. Klaus tworzy zupełnie nową przestrzeń, którą pragnie się z nami podzielić. Znikają całkowicie wianki na rzecz praktycznych wełnianych czapeczek na klejnoty, co w dobie pandemi jest sztuką samą w sobie. Wszyscy przecież wiemy jak bardzo bogobojnym wyznawcom bozio – kozioła dokuczają wirusy HIV i krętki kiły. Wełniana czapeczka jest bezkompromisowym wyzwaniem na kierunku znacznie lepszej ochrony. Wysokie obcasy to również przeszłość, kłócąca się z ekonomicznego punktu widzenia z twardo stąpającą po ziemi sztuką profesora. Dlatego też pojawia się solidna skórzana uprząż trzymająca w ryzach niesforne piersi, których sam bozio – kozioł mógłby Klausowi pozazdrościć. Nutkę zdrowego niemieckiego porno zapewnia piórko wyrwane z dupy łabędzia wetknięte w tyrolski kapelusik – obydwa w obowiązującym w tym sezonie białym kolorze. Podczas wybiegowej prezentacji profesor Klaus prezentuje też pończochy harmonijnie współgrające z czapeczką na klejnoty. Aksamitne krawiectwo w swoim najlepszym wydaniu. Suknie też są zbędne w minimalistycznym stylu profesora Klausa, bo zastępują je koronkowe zarękawki. Oczywiście białe, bo nasz rewolucjonista jest bezkompromisowym wizjonerem nowych trendów nie ukrywającym swojej artystycznej niewinności.
To tyle mojej profesjonalnej recenzji na temat czwartej rewolucji przemysłowej, dla tych, którzy jak Mateusz Morawiecki, nie mają zielonego pojęcia o ekonomii. Tak wygląda wielki reset, zaprezentowany zdumionemu światu prosto ze wsi Davos.
(Odwiedziłem elle, vogue i podobne śmieciowe portale, aby naczerpać sobie na potrzeby tekstu odrobinę pustego modowego bełkotu.)
Profesor Klaus przekazuje nam głośno: koronki, koronki i jeszcze raz koronki. Koronowirus bowiem nieustannie gdzieś na nas czyha. Dlatego w wiosennej kolekcji profesora widzimy spójność sytuacji politycznej ze sztuką. Ręcznie dziergane ubrania kształtem przypominające grzybki lub dzwonki. Ewentualnie dzwonki na grzybie. Korek analny z lisim ogonem i białą kokardą ustąpił w tym sezonie na rzecz dziarganych kabaretek i jest to nowy trend jaki dyktuje nam dyktator.
Ocalała z holokaustu mamusia profesora Klausa ma prawo być razem z setką mieszkańców wioski Davos, najzwyczajniej w świecie dumna.
No dobrze a teraz będą poważne sprawy. Tak zwana depopulacja, czyli tak słodko przez żydów określone… globalne ludobójstwo.

KARNAWAŁ ZBRODNI COVIDOWYCH PANDEMIKÓW

Ludzi – niezaszczepionych – masowo się morduje, w szpitalach covidowych w celu pozyskania z nich organów na handel na czarnym rynku i napompowania statystyk.
Jak?
To bardzo proste – tych nieświadomych którzy się nie zaszczepili a na coś zachorowali, spławia się i przyjmuje na oddział z oporami dopiero po tym jak ich stan się dostatecznie pogorszy z braku opieki medycznej. Jak już są w covidowej mordowni urabia się ich, że jedynym sposobem ratunku dla nich jest wprowadzenie ich w śpiączkę farmakologiczną. Jak wyrażą zgodę – to w zasadzie już jest po nich, bo pseudomedyczne kanalie ich usypiają a w czasie kiedy pacjenci są nieprzytomni, łowcy skór węszą czy są chętni na ich organy. Jeśli są klienci, nieprzytomnego pacjenta się podpina pod respirator i wycina mu wątrobę, płuca, nerki i co się jeszcze uda. Zwłoki wrzuca się do piwnicy żeby jakiś rzeźnik ofiarę zaszył jak worek zanim zobaczy go rodzina.
Gdzieś na terenie Polski lub Ukrainy znajduje się interesujący dla organów ścigania szpital covidowy, w którym tak właśnie zabija się niezaszczepionych po ich uprzednim obrabowaniu z organów:
Przerażający film z tej ubojni, czyli tak zwanego „szpitala” jest tutaj:

https://www.bitchute.com/video/nTdzBTcUGzuP/

ale gdyby się nie chciał otworzyć, bo go otagowano jako „niebezpieczny na całe życie”, to wynalazłem, że można to obejść klikając go inaczej:

https://www.bitchute.com/embed/nTdzBTcUGzuP/

Nie wykombinowałem jak go zgrać – więc niech to zrobią mądrzejsi. Na filmie widzimy stosy pomordowanych ludzi, z których wypruto mnóstwo organów. Raczej na pewno na handel organami. Ciężko stwierdzić czy to jest w Polsce czy na Ukrainie, bo i w polskich i ukraińskich szpitalach, ukraińskich pielęgniarek więcej jest niż karaluchów. Nota bene ci sami słynni lekarze rzekomo walczący na pierwszej linii z koronawirusem którego nie widać, już ponad pół wieku nie mogą zwalczyć w polskich szpitalach plagi karaluchów, którą doskonale widać!
Na twarzach licznych ofiar widoczne są ślady wielkiego cierpienia, co jest oznaką tortur bez znieczulenia, albowiem zmarli w naturalny sposób mają z reguły spokój na twarzach. Tutaj spokoju nie ma. Jestem pewny, że to niezaszczepieni nieszczęśnicy, bo narządy szczepanów przecież do niczego się nie nadają z powodu miliardów białek kolczastych wyprodukowanych przez zabójcze szczepionki. Ich krew również jest bezwartościowa, bo ciemnobrunatna i gęsta jak coś pomiędzy kiślem a budyniem. Nasz szpital jednak jak widać jest skąpany w jasnej oraz płynnej krwi. To kolejny dowód, że pochodzi ona od niezaszczepionych.
Takie obrazy ludzkość już oglądała w przeszłości wielokrotnie. Takie same krwawe łaźnie odnajdowali wszędzie żołnierze Adolfa Hitlera którzy uderzyli na wschód. W każdej ubojni NKWD, czyli szpitalu, posterunku lub więzieniu, odnajdywano takie same stosy pomordowanych Polaków, po tym jak żydowska dzicz z NKWD przed napierającym Adolfem uciekła i nie zdążyła pozacierać śladów. Fałszywie żydowska dzicz, więc spokojnie, nadal nic antysemickiego się nie dzieje, bo mówimy o chazarskich zbrodniarzach z NKWD. Wisienką na tym krwawym torcie żydowskich morderców było oczywiście odnalezienie przez Niemców pomordowanych polskich oficerów w Katyniu.
A teraz możemy dzięki żydowskim mordercom i żydowskim organizatorom tej żydowskiej plandemii, to samo oglądać w HD oraz kolorze.
Jest bardzo łatwo ustalić gdzie to miało miejsce, aczkolwiek podejrzewam że wszędzie jest podobnie.
Są na to dwa znane mi sposoby. Inni może wymyślą ich więcej – bardzo proszę o sugestie w komentarzach.

SPOSÓB PIERWSZY

Otóż potrzeba uruchomić jakiegoś twardego, mocnego psychicznie człowieka, który specjalizuje się w trudnych decyzjach – bo przyszedł dzień na podjęcie decyzji takiej że człowiek sobie nie wyobraża jaka to może być decyzja.

Doktor Andrzej Duda jest właściwym człowiekiem na właściwym stanowisku. Jest doktorem pseudonauk prawnych więc wie jak rażące naruszenia prawa miały miejsce na tym filmie. Poza tym zna od kolebki problematykę żydowską i banderowską no i wie już małe co nieco o preparacie w dawkach. Wziął trzy dawki preparatu i o ile nie tego, hmm… nie przedawkował, powinien powziąć tę trudną decyzję: czyli szarpnąć za sznurek na którym jest prokurator generalny Ziobro żeby on też szarpnął i pospuszczał ze swoich sznurków podgeneralnych prokuratorów.
Dlaczego?
Ponieważ spuszczeni przez Ziobrę ze sznurków prokuratorzy rzucą się do wszystkich ubojni covidowych odnaleźć ten w którym nakręcono przedmiotowy film. Zapewne we wszystkich „szpitalach” jest dokładnie to samo ale ten akurat jest poparty stosem dowodów. To pozwoliłoby ustalić miejsce żerowania łowców skór i postawić im zarzuty: kradzież i handel organami, morderstwa, bezczeszczenie zwłok i połowę artykułów z karnego kodeksu.

SPOSÓB DRUGI

Na wypadek gdyby sposób pierwszy był teoretyczny, czyli Ziobro dostał znowu łabędziej szyi od odwracania głowy na bok – można samodzielnie to samo zrobić co prokuratorzy udostępniając gdzie tylko się da ten film – a w szczególności rodzinom, które w Polsce i na Ukrainie straciły bliskich rzekomo przez covida. Koronowirus bowiem nie rozpruwa i nie patroszy ofiar z narządów i nie wrzuca zwłok do piwnicy, a rodziny być może rozpoznają dzięki temu ofiary widoczne na filmie.
Ten sposób jest według mnie lepszy, bo nauczyłem się go od samego profesora od prawa i sprawiedliwości. Prawego i sprawiedliwego Jarosława.
To nie kto inny ale Jarosław przecież umożliwił zamknięcie trudnej sprawy innego mordu – rytualnego bodajże – kiedy rozpoznał ciało krewnego i go zidentyfikował w czasie kiedy innym ludziom było trudno.
Metoda jest więc sprawdzona, a że pochodzi od samego Prezesa Poland Republic Of – musi być niezawodna.
lech
źródło: https://ss-3rp-gov.livejournal.com/73579.html
Ten materiał pojawił się już prawie dwa tygodnie temu. U Michała z NWK24. Czekałem, czekałem i nie wynikło kompletnie nic. Nic, no może oprócz tego, że natychmiast po jego pojawieniu się pół z dupy wziętej „rady medycznej” w podskokach zniknęło z widoku. Nie pozwólmy aby to przycichło. Naciśnijmy Ziobrów, Dudów bo to już do chuja jest niepodobne. Następny etap, kochani to… Katyń, czyli kula w łeb. Nie czekajmy więc na to jak barany.
Ja pisał do Ziobrów nie będę bo już raz pisałem – jeszcze przed plandemią – i do dziś ani be ani me ani kukuryku. Podejrzewam więc, że jakbym po amatorsku do niego jeszcze raz napisał to wyszłoby mi coś w stylu:
Szanowny Panie Ministrze Generalny i Prokuratorze Sprawiedliwości,
„są tacy – to nie żart,
dla których jesteś wart,
mniej niż ZEROOOOOO,
mniej niż ZEROOOOOO”
no i przez jakąś smętną kapelę Lady Punk sprawa, mordów, handlów organami i bezczeszczenia zwłok, by natychmiast upadła 🙂
Nie – ja nie umiem, więc to musi napisać ktoś poważny, albowiem ten film to jest naprawdę straszna i naprawdę autentyczna rzecz.
To nie jest, podkreślam jakiś niewyraźny i fałszywy chłam od dajmy na to poczciwego Bena Fulforda. Poczciwy Ben nigdy bowiem autentyka raczej nie zamieści. On zamieszcza „rady galaktyczne”, „siły kosmiczne”, natomiast ja twardo stąpam po ziemi.
Nie popuśćmy im tej krwawej łaźni, bo nam zrobią drugi Katyń! I kopiujcie ten film, zanim zacznie jak Tiffany i Tanja znikać!